Kto kogo zrobił w jajo
Janczarom wiernie stojącym przy swoim sułtanie nawet przez myśl nie przejdzie refleksja, że robią z siebie publiczne pośmiewisko
Dla ludzi, którzy od dawna nie mieli już najlepszego zdania o ekipie Tuska, opublikowane „taśmy prawdy” nie są jakimś szczególnym zaskoczeniem. Wie-dzieli już wcześniej, że rząd kłamie z rana i z wieczora; zadłuża kraj jak długi i szeroki; pieniądze marnotrawi nie na zegarki, ale na pendolino i inne niepotrzebne nikomu gadżety; a w takiej aferze informatycznej wyciekły tak wielkie miliony, że aż Bruksela obłoży sekwestrem środki pomocowe.
Inaczej rzecz się ma z wielbicielami „słoneczka Peru”. To im szczęka opadała, że aż nie nadążyli jej łapać. Słuchali fachowca od tajnych służb, którego podsłuchiwali kelnerzy. Truchlały im serca, kiedy ekspert od spraw zagranicznych obrażał Stany Zjednoczone, Wielką Brytanię, żartował sobie z „murzynskości”, cokolwiek miałoby to znaczyć. Słuchali, jak ten, kto miałby bronić ich praw do przedsiębiorczości, twierdzi, że będzie grabił „tłustych misiaczków”. I jak człowiek, który składał jako parlamentarzysta przysięgę na konstytucję, załatwia, aby służby skarbowe odwaliły się od działalności jego „prywatnej” żony.
To czcicielom pana premiera ziemia usuwała się spod nóg, kiedy ich „autorytety” przeklinały lepiej od niejednego szewca, używając słów ogólnie uznanych za nieparlamentarne w każdym języku świata. Czy mieliby uczyć dzieci, jak się mają zachowywać przy stole, nazywając swojego przyjaciela słonika słowami wulgarnymi? Albo opowiadając dowcipy z magla lub klubu go-go?