O jeden most za daleko
Najpierw remont mostu Łazienkowskiego miał kosztować kilka milionów, potem sto, a teraz wiadomo, że potrzeba pięciuset milionów
Jeżeli ktoś zastanawia się, jak daleko jesteśmy od świata Wschodu czy Zachodu jako Polska 70 lat po wojnie, no to… To jesteśmy wciąż o jeden most za daleko. Jak w Ardenach, znacie to pewnie z filmu pod tym tytułem. Historycznie mamy problem z mostami. Możemy je budować, zdobywać, ale wszystko w końcu psu na budę.
Wiadomo, spłonął most Łazienkowski, którego nie zdołano jeszcze odbudować po poprzednich demolkach. Najpierw miał być nieczynny kilka dni, potem do lata, rok, teraz mówi się o dwóch. Zważywszy, że w tym czasie wojna dotrze do nas (logika dziejów, za dużo sprzętu naprodukowano i zbyt wiele aspiracji), lepiej od razu rozdać tę kasę robotnikom i posłać ich na wczasy. Bo najpierw remont miał kosztować kilka milionów, potem Warszawa poprosiła Szczurka o sto, a teraz wiadomo, że potrzeba pięciuset milionów. Trzeba go po prostu zbombardować albo wysadzić i zrobić pontonowy, zanim uczynią to Rosjanie.