„Fargo” – poemat o głupocie
W Polsce głupota pleni się w elitach, establishmencie, wśród „autorytetów” i wybrańców losu
Podobno głupota nie boli, ułatwia życie, likwidując zbędne na co dzień dylematy, a przede wszystkim upraszcza. Im prostsze wydają się szlaki życia, tym i samo życie wydaje się prostsze, podporządkowane jednej, najważniejszej idei – nam samym. Psychologowie używają czasami terminu „narcyzm”, aby opisać zjawisko stare jak świat – skłonność do podporządkowywania świata własnym życzeniom. Naszym marzeniom i snom. Człowiek głupi zachowuje się jak w malignie – grzęźnie między jawą i gorączką, realizmem i rojeniami.
W dzisiejszym świecie wielki poemat o głupocie piszą bracia Joel i Ethan Coenowie. I za to ich kochamy. „Barton Fink”, „Big Lebowski”, „Arizona Junior”, „Tajne przez pufne”, „Poważny człowiek”, ale przede wszystkim wielkie kino, jakim powalili na kolana miliony – „Fargo” (1996 r.). Oto Jerry Lundegaard zleca dwóm nieudacznikom porwanie własnej żony, aby wyłudzić okup od teścia. Plan wydaje się prosty, sukces niebywały, a dzięki kasie wszelkie problemy Jerry’ego znikną jak sen złoty. Niestety, życie weryfikuje wszelkie marzenia. Widzimy, że głupota zapewnia szczęście, ale w praktyce każdy plan doskonały zamienia w fiasko.