Batman: Arkham Knight
POLECA RAFAŁ OTOKA-FRĄCKIEWICZ
Batman, jakiego znamy, nie byłby taki, jakim jest bez Franka Millera, który pod koniec lat 80. zeszłego wieku doprowadził do rewolucji w świecie komiksu. Dotychczas rządzili w nim jednowymiarowi bohaterowie w typie Spidermana czy Supermana. Jednoznacznie pozytywne postacie stanowiły wzór do naśladowania dla amerykańskich nastolatków. Był też oczywiście i „Batman”, który różnił się od konkurencji mroczną atmosferą i licznymi nawiązaniami do okultyzmu czy masonerii, ale i ten superbohater był po prostu dobrym chłopem zmagającym się ze złem. Miller postanowił to zmienić i zgodnie z logiką uznał, że długotrwałe przebywanie w świecie zła musiało uczynić przynajmniej uszczerbek w charakterze bohatera. W efekcie przyszedł na świat Mroczny Rycerz. Postać dwuznaczna, brutalna, zagubiona i tonąca w osobistych traumach. Jednym słowem pełnowymiarowy człowiek, z którym mogli utożsamić się już nie tylko nastolatkowie, ale i ludzie dorośli.