Zniszczyła nas ekipa premiera Bieleckiego
Z Andrzejem Gąsiorowskim, byłym prezesem i udziałowcem spółki Art-B ROZMAWIA JAN PIŃSKI
Jak się czuje były przestępca, któremu udało się uniknąć kary?
Nigdy nie czułem się przestępcą ani nim nie byłem. Skutecznie odebrano mi możliwość udowodnienia niewinności na drodze prawnej, pozostawiając opinię publiczną w przeświadczeniu, iż udało mi się uniknąć kary.
A co z zarzutami sprzed 24 lat pod pana adresem i aferą Art-B?
Długo zastanawiałem się nad tym, co oznacza słowo „afera” i jaka jest jego etymologia. Według słowników to sprawa medialna, wielkiego zasięgu, mająca na celu wywołanie publicznego zgorszenia i oburzenia. Nie jest to pojęcie prawne. Mamy więc do czynienia ze świadomie używanym mechanizmem socjotechnicznym. Jakiś dygnitarz decyduje o tym, że pewien czyn musi mieć szerokie medialne nagłośnienie żeby lud był wzburzony i zdegustowany. A potem czas płynie i nic się nie dzieje. Wreszcie po latach wszystko się rozmywa.