Upolowany przez fiskusa
Historia Ryszarda Gasparskiego to klasyka gatunku. Niestety, gatunku polskiego, w którym państwo i jego urzędnicy niszczą dobrze prosperującą firmę, a samego przedsiębiorcę doprowadzają na skraj psychicznej zapaści
Moja sprawa nauczyła mnie wrażliwości społecznej. Bez wszystkich problemów, których doświadczyłem, z pewnością takiej wrażliwości bym dzisiaj nie miał. Pod względem ekonomicznym z poziomu średniaka spadłem na dno, ale w sensie mentalnym jestem teraz o wiele dojrzalszy – mówi Ryszard Gasparski, przedsiębiorca, który zaangażował się w pomoc innych, działając w stowarzyszeniu Niepokonani 2012.
Firma Viola, szósta rano
Gasparski prowadził w Węgorzewie firmę odzieżową Viola, która zatrudniała ok. 40 osób i eksportowała swoje wyroby do Niemiec i Holandii, a na krajowym rynku handlowała tkaninami i dodatkami krawieckimi. Zakład dawał pracę ludziom na terenie dotkniętym wysokim bezrobociem. Historia, która stała się początkiem kłopotów pana Ryszarda, wydarzyła się 16 lat temu, na przełomie roku 1999 i 2000. – Jak zwykle rozliczałem się właśnie z fiskusem i zamykałem rok. Później produkcja szła normalnie i nic nie zapowiadało dramatycznych wydarzeń – opowiada Gasparski. I nagle na początku marca dokładnie o szóstej rano do jego zakładu wpadło kilkunastu zamaskowanych funkcjonariuszy Urzędu Ochrony Państwa. – Wpadli z przerażającymi okrzykami i zaczęli przeszukiwać moją firmę, pakować znalezione dokumenty, nie robiąc nawet żadnego spisu tego, co znaleźli. Po prostu wrzucali wszystko do pudeł, tak jak leci. Zakuto mnie w kajdanki i nie zważając na to, że nie zdążyłem się nawet porządnie ubrać, przewieziono mnie do delegatury UOP w Łodzi – wspomina przedsiębiorca.