Pracować w Polsce, czyli ukraińskie marzenie
Gastarbeiterzy zza wschodniej granicy zalewają nasz rynek pracy. Jest ich już niemal milion, a w najbliższych latach ta liczba może gwałtownie wzrosnąć
Trzeba zacząć od tego, że sąsiedzki najazd jest zgodny z interesem ukraińskiego budżetu, a Kijów naciska na zniesienie ruchu wizowego z Unią Europejską. W Polsce natomiast wzrost liczby pracowników z Ukrainy budzi zarówno zaniepokojenie, jak i nadzieję – ze względu na dziurę demograficzną i brak chętnych rodaków do pracy na niskopłatnych i uciążliwych stanowiskach. Jaka jest obecna skala problemu, scenariusze na przyszłość i dlaczego Ukraińcy wybierają właśnie Polskę?
Wymarzone zarobki
Statystyki nie pozostawiają wątpliwości: ukraińska emigracja do Polski rośnie w postępie geometrycznym i nasi wschodni sąsiedzi dominują wśród cudzoziemskich pracowników, o rzeszy ukraińskich studentów nie wspominając. Według firmy rekrutacyjnej Work Service, polskie władze wydały w 2014 r. o 30 proc. więcej zezwoleń na pracę dla Ukraińców. W liczbach bezwzględnych była to kwota relatywnie niewielka, chodzi bowiem o przyjazd 26 tys. ukraińskich pracowników. Z tym, że państwowe zezwolenia na pracę to niejedyna forma zatrudnienia i zaledwie wierzchołek zjawiska. Kolejne 230 tys. wschodnich sąsiadów pracuje na podstawie tzw. oświadczeń pracodawców, rejestrowanych w organach samorządowych, co wraz z liczną kategorią pobytu na podstawie umowy o ruchu przygranicznym każe szacować ogólną liczbę legalnych gastarbeiterów z Ukrainy na ponad 400 tys. osób. Problem jednak w tym, że tak naprawdę nikt nie wie, ilu jeszcze Ukraińców przebywa i pracuje w Polsce nielegalnie. Biorąc pod uwagę dostępne dane i opinie ekspertów, możemy przypuszczać, że liczba emigrantów pracujących „na czarno” przewyższa z pewnością skalę legalnego zatrudnienia. Wraz z wcale liczną społecznością dysponującą prawem stałego pobytu oraz ponad 10 tys. studentów liczbę ukraińskich gości można zatem oszacować na ok. milion osób. Co czyni Polskę tak atrakcyjnym rynkiem pracy?