Napojowa awangarda płynie pod prąd
Gaszenie pragnienia przestało być w Polsce nudne. To zasługa młodych przedsiębiorców, którzy rzucili rękawicę koncernom i bez kompleksów planują ekspansję zagraniczną
Na łożu śmierci Pablo Picasso miał powiedzieć: „Wypijcie za mnie, wypijcie za moje zdrowie, wiecie, że nie mogę już pić”. Ojciec kubizmu i miłośnik absyntu z pewnością nie miał na myśli napojów na bazie yerba mate, które zamiast tradycyjnym cukrem dosładzane są owocami. Jednak to jego słowa, tłumaczone na język angielski – drink to me, drink to my health, you know I can't drink anymore – zainspirowały Michała Góralskiego i Przemysława Makowieckiego, by nazwać firmę Drink2me.
Jej flagowym produktem jest Bombilla, która zawojowała polski rynek, nie dając się znanym niemieckim napojom z yerba mate, jak fritz cola czy club mate. Na to, by stworzyć napojową alternatywę dla marek zachodnich wpadli, siedząc w jednym z warszawskich klubów zniechęceni jego ówczesną ofertą spod znaku coca-coli i sprita. Prace nad recepturą Bomilli zajęły im rok. Gdy wreszcie trafiła na rynek w 2012 r., szybko okazała się hitem. W ciągu miesiąca od debiutu można było ją kupić w 89 lokalach w stolicy. Sukces zaskoczył nawet właścicieli Drink2me.