Konkwistador z Polski
Krzysztofa Arciszewskiego, XVII-wiecznego awanturnika, marynarza i żołnierza, a przy tym poetę i badacza południowoamerykańskich plemion, mało kto kojarzy. A przecież to on w 1631 r. dowodził holenderską armadą, która podbiła porty w Brazylii. Gdy po latach wrócił do ojczyzny, budował mosty, walczył z wojskami Chmielnickiego, bronił Lwowa i fortyfikował Zbaraż
Krzysztof Arciszewski był barwną postacią, żołnierzem – w stopniu admirała – w służbie holenderskiej Kompanii Zachodnioindyjskiej, a w ostatnich latach życia, po zrehabilitowaniu go przez Władysława IV, generałem polskiej artylerii. Trudno jednak było uczynić z niego narodowego bohatera i to co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, urodził się w ariańskiej rodzinie w wielkopolskim Rogalinie, po drugie zaś w 31. roku życia został skazany na wygnanie z kraju. A mimo to ten nie-katolik i banita, powróciwszy na ojczyzny łono, niczym Sienkiewiczowski bohater z nawiązką odpokutował grzechy młodości. Aż dziw, że do tej pory nie powstał serial opowiadający o jego burzliwych losach (mamy jedynie polsko-brazylijski dokument z 2003 r. „Konkwistador po polsku. Krzysztof Arciszewski” w reż. Doroty Latour i Jerzego Paczki). Ostatnio jego postać przypomnieli Joanna Łenyk-Barszcz i Przemysław Barszcz w swej arcyciekawej książce „Poza horyzont. Polscy podróżnicy” (Zona Zero 2016). Warto cofnąć się w czasie, by wraz z Arciszewskim udać się w podróż przez ocean do wschodnich wybrzeży Ameryki Południowej.