Mowa nienawiści
To, że rządowi ministrowie i eksperci zarabiają psie grosze, wiedzą wszyscy, którzy choćby połowicznie znają temat. O tym, że ich pensje powiązane są ustawowo z pensjami posłów, jak się okazało, wie niewielu, a już na bank nie twórcy pomysłu podwyżek dla rządu i stworzenia pensji dla prezydentowej. Kiedy się połapano, jak to działa, powstał projekt poprawiony i już miał być głosowany, kiedy ktoś zorientował się, że jeśli Platforma go nie poprze, to owszem, sprawa przejdzie, ale lud miast i wsi zapamięta, że „dbałością o finanse państwa” wykazał się Schetynesku i S-ka. Dlatego z projektu ostatecznie się wycofano. Tymczasem wystarczyło przepchnąć temat i wysłać go do podpisania przez prezydenta, by ten „w trosce o budżet i sprawiedliwość społeczną” sprawę uwalił, zbierając punkty procentowe. No tak, ale to by przecież wzmocniło prezydenta, a to obecnie ostatnia rzecz, o której PiS myśli. Powyższa sytuacja najlepiej chyba oddaje poziom, na jakim znajduje się polska debata publiczna. Kiedy w poważnych państwach upadają pucze, u nas upaść mogą jedynie jakieś banalnie oczywiste projekty. Żenada.
Choć w sumie nie, przepraszam. Większą żenadą okazał się szczyt NATO, który „przyniósł przełomowe ustalenia, otworzył nową epokę i zabezpieczył flanki”, żeby parę dni później za sprawą rzeczonego puczu stać się wydmuszką i śmiechem na sali. Przypominam, że chodzi o szczyt, który miał postraszyć Rosję przed bezpośrednimi rozmowami Waszyngtonu z Kremlem i wykazać siłę sojuszu oraz jego determinację. Tymczasem na szczycie nie pojawiła się Francja, Niemcy stwierdzili, że w sumie to przyjechali, ale żeby niczego od nich nie oczekiwać, a jedyny mocny gracz na Stadionie Narodowym, czyli Turcja, naobiecywał, ile mógł, po czym parę dni później urządził u siebie „festiwal demokracji”, po którym nawet jego najwięksi zwolennicy, do których się zresztą zaliczam, stwierdzili, że trzeba dać Turkom parę dekad na ogarnięcie wewnętrznych problemów. Putin musiał mieć niezły ubaw, obserwując cały ten cyrk, który postraszył go 4 tysiącami rotujących po tysiącach hektarów wojaków. Nadmienię tu jedynie, że sam szczyt ochraniało trzy razy tyle policjantów, wojskowych i tajniaków.
Turcja, całkiem niechcący, spuściła całą parę naszej „demokratycznej opozycji”, która mocno zdębiała, kiedy Obama zaczął chwalić Erdogana za ratunek, jaki przyniósł „europejskim normom”, aresztując tysiące bogu ducha winnych żołnierzy, prokuratorów, sędziów, wykładowców uniwersyteckich, etc. KOD, który w pierwszych godzinach puczu przyrównywał się do tureckiej opozycji, oczekując wyjścia wojska na polskie ulice, nagle zapadł się pod ziemię i mam nadzieję, że zostanie tam już na stałe. Przy okazji jak zwykle błysnął Petru, twierdząc, że pucz w Ankarze to wina Kaczyńskiego i to by było na tyle, jeśli chodzi o wydolność intelektualną przeciwników JarKacza.
Kwestia tureckiego puczu, w sposób rewolucyjny orzącego układ sił w NATO i Europie, co chyba nikogo nie dziwi, nie stała się dla naszych mediów jakimś większym powodem do zadumy. Pomijając fakt, że nagle nad Wisłą obrodziło w specjalistów od Osmanów i zdaje się, że stał się nim nawet Dziewulski, kwestia sytuacji nad Bosforem szybko zniknęła przygnieciona tak ważkimi tematami, jak środkowy palec pokazany przez jakiś ostatni garnitur PiS czy kolejny atak wścieklizny poseł Pawłowicz. Podając pomocną dłoń kolegom zajmującym się poważnymi tematami, podpowiadam, że szykuje się jakaś grubsza afera w Nowoczesnej. Z tego, co wiem, będzie grany seks biurowy, molestowanie i zarobkowanie na cielesności pań. Jako że temat dotyczy Petru, nie obawiam się, żeby podchwycił go jakiś as naszego dziennikarstwa, jak – nie przymierzając – pani Olejnik, która z jednej z poprzednich „Mów Nienawiści” wychwyciła pedofila w PiS, a dziwnym trafem pominęła alimenty Kijowskiego, o których pisałem jeszcze przed „Super Expressem”.