Podsłuchane pod drzwiami
Witaj, Stefan. Chciałem z tobą pomówić.
Stefan, przecież byliśmy po imieniu.
Niby tak, ale ja nie wiem, czy mogę, zawsze czuję takie onieśmielenie w pana obecności… No dobrze, w twojej obecności.
To normalne, wielcy politycy tak działają na ludzi. To samo mówią mi co jakiś czas Arabski, Graś
i Ostachowicz, zwłaszcza jak jestem na nich o coś zły. Ale słuchaj, jest z tobą pewien problem.
– Ze mną? Donaldzie, jak to możliwe? Ja wszystko zrobię, wszystko przecież dla partii, dla ciebie…
Posłuchaj: „On w ogóle nic nie rozumie, jest niekompetentny, jest ignorantem”. Poznajesz?
Jasne, to ja powiedziałem o tym głupku, durniu tym, tym pisowskim sługusie na pasku u tego zaplutego Kaczora, tym Millerze całym czy tam Mellerze!
O Marcinie Mellerze. Stefan, teraz uspokój się…
Nie mogę, Donald, nie mogę! Jak tylko pomyślę o tych pisowskich jaczejkach, tych ćwokach niemytych, tych kretynach patentowanych, to mnie krew zalewa!
Ja wiem, Stefan, ja wiem. Już dobrze. Masz tu relanium… Popij. Posłuchaj: my teraz musimy odwojować tych, co w nas zwątpili. Na przykład Mellera. A tym w tym nie pomogłeś. Zrozum: nie każdy, kto nas krytykuje, od razu chodzi na pasku Kaczora.
Jak to? Nie rozumiem… Naprawdę? Ja myślałem… Jak ktoś nie z nami, to z pisiorami, z tymi łachmaniarzami, tymi durniami kaprawymi, tymi karłami moralnymi!…
Stefan, ja już gadałem z szefem klubu. Masz tu skierowanie do sanatorium na dwa miesiące. Jedź, wypocznij, zrelaksuj się. Bardzo cię potrzebujemy, ale czasem… Sam rozumiesz.
Łukasz Warzecha