Dobrze, że Jaruzelski nie pojedzie do Rzymu
Długo nie mogłem w to uwierzyć. Generał Jaruzelski, były namiestnik z nadania Sowietów, wybiera się do Rzymu na beatyfikację Jana Pawła II, który stał się symbolem walki o wolność? To jawne kpiny.
Do Rzymu? Tam gdzie groby apostołów? Tam, skąd Polacy czerpali siłę, by móc się przeciwstawić komunistom?
W głowie się nie mieści. A najbardziej się nie mieści to, że kto Jaruzelskiemu prawa do lotu z prezydentem odmawiał, ten rzekomo pałał żądzą zemsty. Naprawdę, brak słów. Czym innym jest prywatna podróż Jaruzelskiego – niech sobie dokąd chce jeździ. A czymś zupełnie innym przywilej, jakim byłby udział w oficjalnej delegacji w Watykanie. Dla mnie i setek tysięcy takich jak ja, anonimowych zwolenników „Solidarności” sprzed lat, gromadzących się na papieskich mszach wbrew Jaruzelskiemu, takie wyróżnienie byłego dyktatora byłoby jak policzek.
Na szczęście sam generał poinformował, że do Rzymu nie pojedzie. Chwała Bogu. Znając polską sytuację, idę o zakład, że w końcu by go tam zabrano.