Prace społecznie nieużyteczne
Organizacje pozarządowe, korzystając z dobrodziejstwa dofinansowania, zamieniają się w firmę produkującą wnioski
Bardzo mnie zaciekawiło, jak się uczy przedsiębiorczości. Zawsze sądziłem bowiem, że to cecha wrodzona, której nauczyć się można w tym samym stopniu, co na przykład sprytu. Mogłem swoją ciekawość zaspokoić stosunkowo szybko, bo zupełnie przypadkiem spotkałem się z autorami tego kursu. Wystarczyło kilka pytań, żeby się zorientować, że pod nazwą przedsiębiorczości młodzież uczona jest przede wszystkim tego, jak pisać podania do Unii Europejskiej o dotacje na rozwój przedsiębiorczości i w których jej ekspozyturach można coś, pod warunkiem przedstawienia odpowiednio sporządzonego wniosku, udoić.
W gruncie rzeczy była to – nie wiem, czy jeszcze jest – nauka nie przedsiębiorczości wprawdzie, ale całkiem dobrego zawodu. Umiejętność pisania wszelkiego rodzaju wniosków o unijne fundusze staje się bowiem współczesnym rodzajem wiedzy tajemnej i pozwala całkiem nieźle żyć rosnącej grupie specjalistów od ich pisania. Ale kto poza nimi samymi ma z tego korzyść, to zdaje się nikogo nie interesować.