Co dalej z telewizją publiczną?
W tym tygodniu rada nadzorcza ma wybrać kolejny raz władze TVP. Niezależnie od tego, kto zostanie wybrany, kluczowe jest to, czy przyszły zarząd będzie jak do tej pory wieloosobowy, czy władze będzie dzierżyć w ręku jeden człowiek. W obecnej sytuacji, kiedy zawsze władze telewizji są rozrywane przez koalicje, porozumienia i polityczno-biznesowe układy, wieloosobowy zarząd daje jak największe możliwości uprawiania kombinacji i prowadzenia partyjnych gier.
Znakomicie utrudnia też przeprowadzenie jakichkolwiek reform, bo zawsze znajdzie się w zarządzie grupa blokująca, która będzie bronić jakichś interesów.
Rządzący samodzielnie prezes TVP nie będzie mógł się poskarżyć, że chciał coś zrobić, ale reszta mu nie pozwoliła. Jednoosobowy zarząd to 100-procentowa odpowiedzialność człowieka, który weźmie to zadanie na siebie. Nawet jeśli zostanie nim ktoś związany z którąś partią, będzie musiał bardziej dbać o pozory. Będzie musiał liczyć się z tym, że jeśli narobi obciachu i zrobi partyjną telewizję platformerską czy SLD-owską (bo na PiS-owską w tym układzie nie ma szans), będzie się to za nim ciągnąć do końca kariery.