Niezrozumiałe polskie czepialstwo
Spojrzenie pana Władimira z Moskwy na tragedię w Smoleńsku
Pan Władimir ma pod sześćdziesiątkę i jest człowiekiem wykształconym. W swoim życiu zawodowym otarł się nawet o dziedzinę związaną z kosmonautyką, teraz zajmuje się czymś innym, ale długo i z zapałem potrafi opowiadać o widoku Ziemi z orbity i o tym, jak obserwacje z przestrzeni wpłynęły na rozwój kartografii.
Pan Władimir jest wnukiem rosyjskiego Niemca, za czasów stalinowskich więzionego trzykrotnie. Dwa razy bolszewicy zsyłali go do łagrów, za trzecim razem rozstrzelali. Stalina pan Władimir uważa za zbrodniarza równego Hitlerowi.
A babcią pana Władimira była Polka spod Augustowa. – Wiecie, Stalin Polaków nie lubił, to nie było za Stalina bezpieczne pochodzenie – wspomina pan Władimir.
To dzięki babci bez zająknienia recytuje pierwsze dwa wersy: „Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy”. Trochę trudniej idzie mu z wymówieniem „Matka Boska Częstochowska”…