Co dalej z głosowaniem?
Lubimy czasami pokazywać, jak bardzo śmieszą nas lipne wybory w rozmaitych dyktaturach, choćby na Białorusi. Żale brutalnego dyktatora Łukaszenki, że musiał dosypywać głosów przeciw sobie, bo wynik
100-procentowego poparcia nie wyglądałby dobrze, brzmiały śmiesznie. Bo przecież my cenimy wolność, równość, uczciwość i tajność głosowania. Wiemy, że nic nie upokarza tak jak fikcja. Dlaczego więc tak łatwo godzimy się na eksperymenty na tych naszych prawach?
Padła oto w minionym tygodniu zapowiedź, że prezydent Bronisław Komorowski skłania się ku wyborowi dwudniowego głosowania w czasie najbliższych wyborów parlamentarnych. I cisza. Nikogo to nie cieszy, nikogo specjalnie nie wzburza. A przecież oto dokonuje się na naszych oczach niezwykle ryzykowna zmiana. W nocy urny będą pod słabszą kontrolą.
Nie twierdzę, że ktoś chce sfałszować wyniki głosowania. Nie twierdzę, że to zrobił. Ale były już w poprzednich wyborach (samorządowych) przypadki dziwnego mnożenia błędów i kart, było też i kupowanie głosów. Proceder ten opisujemy w tym numerze. To wszystko rodzi wątpliwości i niepokój. Kampania będzie gorąca. Nie lepiej dmuchać na zimne? Po co kusić?