Drugie czytanie listów
Dziś, gdy wszyscy bohaterowie korespondencji Jerzego Lieberta już nie żyją, możemy czytać ją w sposób niedelikatny, jak literaturę, stosować taktykę podejrzeń, tropiąc ukryte motywy i zafałszowane uczucia
Pierwsze czytanie listów, na przełomie lat 70. i 80., było euforyczne. Oto najwybitniejszy polski poeta religijny dwudziestolecia międzywojennego zostawił nam świadectwo dojrzewania do wiary, wspólnego wraz z przyjaciółką wchodzenia w dojrzały katolicyzm, mocowania się z własnym wnętrzem, formowania stosunku do Boga. Niezwykły zbiór listów Jerzego Lieberta, zmarłego w wieku zaledwie 26 lat, autora niezapomnianego „Jeźdźca”, cytowanego w każdej antologii poezji religijnej, czytało się jak objawienie.
Bo oto młodziutcy ludzie, 20-letni, wchodzili w dorosłość, zadając sobie pytania najważniejsze. O wiarę, miłość do Boga i drugiego człowieka, sens sztuki, tajemnicę poezji.
Iluż z nas w listach do Agnieszki odnajdywało odbicie własnego dojrzewania, gdy długi okres narzeczeństwa bywał właśnie czasem wzmożonych praktyk religijnych, rozmów z kapłanami, rekolekcji, nocnych czuwań i duchowych lektur. Religijna egzaltacja towarzysząca marzeniom o dorosłym życiu uzyskiwała potwierdzenie w życiu społecznym. Wybór Karola Wojtyły, Kościół jako miejsce azylu w czasach stanu wojennego, męczeństwo księdza Jerzego – to wszystko znaki dla pokolenia, które rozpoczynało drogę pod skrzydłami fantastycznego Kościoła, gromadzącego wszystko, co najlepsze w dziedzinach społecznej, artystycznej, kulturalnej i duchowej.