To już nie jest dowód
Kiedy wrak Tu-154M trafi do Polski? Za rok, dwa lata, trzy? Zależy, kiedy zechcą tego Rosjanie
W czasie grudniowej wizyty w Warszawie Dmitrijowi Miedwiediewowi towarzyszył m.in. rosyjski minister sprawiedliwości. Odbył długą rozmowę z Krzysztofem Kwiatkowskim, od którego po spotkaniu usłyszeliśmy: – Przekazałem swemu rosyjskiemu odpowiednikowi bardzo wyraźnie zarysowane oczekiwanie polskiego rządu, by szczątki samolotu tupolewa trafiły do Polski jeszcze przed pierwszą rocznicą katastrofy.
Dzień przed rocznicą minister musiał przesunąć termin. Dał Rosjanom czas do maja. A jeśli się nie wyrobią? – Za miesiąc będę miał oficjalną wizytę w Rosji, to oczywistą rzeczą jest, że wtedy również podejmę interwencję, żeby przyspieszyć przekazanie wraku do Polski – mówił w RMF FM.
Nie zazdroszczę Krzysztofowi Kwiatkowskiemu, który po katastrofie był jednym z nielicznych polskich urzędników niechylących czoła przed Rosjanami. Ale wszystkie jego wypowiedzi dotyczące zwrócenia Polsce szczątków tupolewa to tylko polityczny teatr. Gorzka prawda jest taka, że nikt w Polsce nie potrafi stwierdzić, kiedy nasza własność zostanie przez Moskwę oddana. Więcej, strona polska nie ma na to żadnego wpływu. Przyznał to niedawno przewodniczący komisji badającej przyczyny katastrofy. Słowa Jerzego Millera z 6 kwietnia nie były szeroko komentowane, a są znaczące: – Będzie przekazany Polsce na tym etapie, kiedy instytucjom śledczym Rosji nie będzie niezbędny do zakończenia ich postępowania. Jeżeli nie postawią żadnych wniosków oskarżających kogokolwiek (…), można się spodziewać, że to będzie szybko. Jeżeli to będzie wiązało się z koniecznością przeprowadzenia jeszcze postępowania sądowego, decyzja będzie należała do rosyjskiej prokuratury, czy zdecydują się wcześniej, czy później wydać.