Wojna prokuratorów
Ciężko znaleźć dwie tak różniące się osobowości jak prokurator generalny Andrzej Seremet oraz szef Krajowej Rady Prokuratorów i były prokurator krajowy Edward Zalewski
Dziś trwa między nimi wojna, choć żaden z nich nigdy publicznie nie użył tego słowa. Seremet to były sędzia z przeszłością w opozycji, Zalewski to „PRL-owski prokurator z PRL-owskim wąsikiem”, jak trafnie określał go duet Mazurek – Zalewski.
Wojna wybuchła, zanim w ogóle powstała Prokuratura Generalna jako organ niezależny od ministra sprawiedliwości. Zalewski za casus belli uznał decyzję Lecha Kaczyńskiego o powierzeniu stanowiska prokuratora generalnego Seremetowi, nie zaś prokuratorowi krajowemu, który był zastępcą ministra sprawiedliwości w rządzie PO Krzysztofa Kwiatkowskiego.
Zamiast radości – stypa
Decyzja została ogłoszona 5 marca 2009 r. Kwiatkowski i Zalewski uczestniczyli w naradzie prokuratorów w Ośrodku Służby Więziennej w Popowie pod Warszawą. Niektórzy prokuratorzy twierdzą, że była ona w istocie pretekstem. Specjalnie zwołano ją w dniu, w którym Lech Kaczyński miał ogłosić decyzję, by świętować życiowy sukces Edwarda Zalewskiego. Kiedy do Popowa doszła wieść, że Kaczyński mianował jednak sędziego z Krakowa, radosne oczekiwanie przemieniło się w stypę. Kwiatkowski z Zalewskim nie czekali jednak długo. Pospiesznie udali się do Warszawy. Zanim Seremet objął urząd, Krzysztof Kwiatkowski awansował na stanowiska nieodwoływalnych prokuratorów Prokuratury Krajowej i prokuratur apelacyjnych kilkanaście osób, stawiając nowego prokuratora generalnego przed faktem dokonanym.