Co dalej z komiksem?
Na Europejski Kongres Kultury we Wrocławiu zostali zaproszeni twórcy z różnych dziedzin sztuki – od literatury, przez film, po sztuki audiowizualne, a jednak wśród wielu znamienitych nazwisk zabrakło choćby jednego autora komiksów. Niezwykłe to o tyle, że w Europie sztuka ta od dawna ma ugruntowaną pozycję. Nic dziwnego, że polscy miłośnicy opowieści graficznych poczuli, że ich dziedzina sztuki została potraktowana po macoszemu. Zaczęli się jednoczyć we wspólnej inicjatywie o przewrotnej nazwie Komiks Bękartem Kultury. Biją na alarm, ślą apele, zbierają podpisy, przygotowują listy nazwisk dla organizatorów EKK.
A co na to druga strona? Ze zwłoką tłumaczy, że miał być Sfar („Kot Rabina”) i Satrapi („Persepolis”), wreszcie wyjaśnia, że już zaczyna rozmowy z Polskim Stowarzyszeniem Komiksowym. Lakoniczność reakcji nie dziwi. Ale to, że można było tak po prostu przejść nad nieobecnością gości z jakiejś dziedziny sztuki do porządku dziennego, już tak. Trąci to brakiem powagi – komiks w Polsce jest w większości bardzo poważny, a przynajmniej kierowany do czytelnika dorosłego. Nie z powodu nadmiernej przemocy i seksu, ale ze względu na tematykę – od shoah, przez rewolucję francuską, obrazki z amerykańskiej czy kanadyjskiej prowincji, po historie o kryzysie wieku średniego. Tymczasem przedstawiciele instytucji kulturalnych utrwalają obraz komiksu jako historyjek dla dzieciaków.