Książki, które dotulą dziewczyny
Z Małgorzatą Kalicińską rozmawia Jolanta Gajda-Zadworna
Czy na wizytówce wciąż przedstawia się pani jako „kobieta pisząca”?
Tak. Może to sprawa wieku. Jestem 54-letnią damą. Kiedy zaczynałam zawodowe życie, trzeba było czasu na zdobycie szlifów. Nie tak jak teraz: ktoś wychodzi na scenę i w pięć minut staje się gwiazdą. Wciąż uważam, że powinnam jeszcze trochę popracować, by móc nazywać się pisarką.
Jaka jest „kobieta pisząca”?
Przede wszystkim zapracowana. Podpytywałam kolegów po piórze, m.in. Marka Krajewskiego, i wygląda to tak, że mężczyzna piszący zasiada raniutko do biureczka i pracuje do godz. 16 z przerwą na siusiu i kawę. Znam jedną kobietę, która tworzy w takim systemie, reszta z nas stuka w klawiaturę w tzw. międzyczasie. Dlatego, że mamy na głowie dom, rodzinę, dzieci, psa, ogródek, swoje zdrowie.