Sondażowy kit
Treść polityki ustępuje dziś sondażowemu dyktatowi. Za pomocą sondaży bywamy też manipulowani
Jeśli przywiązujecie wagę do sondaży wyborczych, jestem właściwą osobą, żeby wam o nich opowiedzieć. Wiele lat spędziłem, projektując i realizując sondaże jako szef instytutu badania opinii. Kilkakrotnie przekroczyłem też Rubikon, zamawiając jako doradca sondaże na potrzeby kampanii wyborczych. Można więc rzec, że znam zarówno awers, jak i rewers tej dziwnej waluty, za pomocą której wycenia się wartość polityków w okresach między wyborami. Ponieważ od dłuższego czasu nie param się już tą profesją, stać mnie również na beznamiętną ocenę zjawiska, jakim są sondaże.
Do refleksji na temat ich znaczenia skłonił mnie znany europoseł Adam Bielan, który 15 kwietnia br. odnotował na Twitterze: „Kolejny sondaż. Znów różnice nie tylko w poziomie poparcia dla największych partii, ale i w trendach. Jak można traktować tę branżę poważnie?”. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że nie jest to ot taki sobie wpis, jakich wiele na Twitterze. Jego autorem jest bowiem polityk będący symbolem polskiego spin doktora. A dla spin doktorów z definicji nie ma polityki bez sondaży.