O rzeczy podłej. I o niepełnej
Po „Dziewczynce w czerwonym płaszczyku” Romy Ligockiej tytuł książki „Dziewczynka w zielonym sweterku” odnoszącej się do tej samej, holocaustowej tematyki, sprawia wrażenie niefortunnego. Ale to bez znaczenia w kontekście wagi wspomnień Krystyny Chiger, która jako dziecko przez 14 miesięcy ukrywała się z rodziną w kanałach lwowskich. Tę ekstremalną szkołę przetrwania przeżyła dzięki aniołowi stróżowi, jak nazywa Leopolda Sochę, pracownika miejskiej kanalizacji. Opieka ta miała swój wymiar finansowy – 500 zł dziennie. Nic więc dziwnego, że gdy po wojnie Chigerowie odwiedzili owdowiałą żonę Leopolda Sochy, ta – pokazując otrzymane od nich banknoty, srebra i biżuterię – stwierdziła: „Wystarczy mi tego do końca życia”. Ojciec tytułowej „dziewczynki w zielonym sweterku” Ignacy Chiger odrzekł: „I tak powinno być”.