Jan Paweł II będzie wyjątkowo zapracowanym świętym
Z całego świata półtora miliona ludzi przyjechało do Rzymu dla swojego papieża. Nie mówią o nim jak o zmarłym, ale o błogosławionym
ks. Henryk Zieliński
W przeddzień beatyfikacyjnej celebracji na placu Świętego Piotra i w jego okolicy przybywało ludzi, którzy gotowi byli tam pozostać do niedzieli. Dla wielu z nich przyjazd do Rzymu łączył się z poważnym wyrzeczeniem. Zaskakująco wielu z nich wskazywało na osobisty związek z Janem Pawłem II – nie mogło ich tam nie być w tak ważnej chwili. Choćby kilkunastoosobowa grupa młodych Brazylijczyków, którym sama podróż do Rzymu z przesiadkami zajęła dwie doby i pochłonęła oszczędności życia. Zziębnięci i głodni chronili się pod otaczającą plac św. Piotra kolumnadą Berniniego aż do wieczora, kiedy służby porządkowe usunęły wszystkich z zamkniętej strefy poza barierki aż pod Zamek Anioła. Dlaczego zdecydowali się na tę podróż.
– Dzięki Janowi Pawłowi II, który w 1997 r. mocno wystąpił w Brazylii w obronie rodziny, moi rodzice zrezygnowali z rozwodu, ja zostałem uratowany przed porzuceniem na ulicy, mam dom i mogłem się kształcić. Dlatego musiałem tu przyjechać za pierwsze zarobione pieniądze – odpowiada dwudziestokilkuletni Miguel z przedmieść Rio de Janeiro.