Drogi Polaku, łap się za kieszeń
Drożyzna. To słowo w roku wyborczym może mieć siłę dynamitu. Bo choć politycy i komentatorzy uspokajają, kupujemy coraz mniej za coraz więcej. A aż sześć milionów polskich rodzin ociera się o ubóstwo
Jerzy Stępień z popegeerowskiej wsi Kłodzino w Zachodniopomorskiem mówi, że jak słyszy w telewizji polityków czy ekspertów, którzy wmawiają mu, że nie ma w Polsce drożyzny, to wyłącza telewizor i idzie się przejść, żeby się uspokoić. – Bo albo kłamią w żywe oczy, albo żyją w jakimś innym świecie – denerwuje się mężczyzna.
– Cztery lata temu za chleb płaciłem 1,20 zł, dziś płacę złotówkę więcej – liczy Stępień. – A jak podrożały wędliny, mięso – zwłaszcza wołowina albo nawet najtańszy drób? Jeszcze niedawno skrzydełka kupowałem po 4 zł za kg, a dziś muszę wydać 8. Żyjemy najskromniej, jak się da, i trzy, cztery lata temu wystarczało mi na jedzenie nawet 2 tys. zł miesięcznie. Dziś nawet 3 tys. zł to mało. A prąd? A książki dla dzieci do szkoły? A ubrania, buty?