Co dalej ze śledztwem smoleńskim?
Komunikat Rosjan o błędnej identyfikacji trzech ofiar katastrofy i pochowaniu ich pod innymi nazwiskami można interpretować tylko w jeden sposób. Polscy śledczy poddadzą się pod naciskiem rodzin i zezwolą na ekshumacje.
Co one przyniosą, Bóg jeden wie, ale można spodziewać się kolejnego skandalu. Polscy prokuratorzy są jednak pod ścianą. Zdają sobie sprawę, że sekcje zwłok w takim śledztwie muszą się odbyć. Niewiarygodne rosyjskie dokumenty i relacje rodzin, które identyfikowały bliskich, podają w wątpliwość przeprowadzenie sekcji w Moskwie.
W tej sytuacji Rosjanie robią ruch wyprzedzający i bez żenady wmawiają, że winę za bałagan ponoszą rodziny zmarłych. Z ubiegłotygodniowego zamieszania płynie jeszcze jeden wniosek – już tylko ślepy i głuchy może ufać rosyjskiej prokuraturze. Prokurator generalny Andrzej Seremet zapewnił, że wszystkie wątpliwości wyjaśnił z szefem Komitetu Śledczego Rosji. Jednak rosyjska agencja informację o błędach w identyfikacji puściła po ich spotkaniu. Następnego dnia na żywo, przed kamerami, nasz prokurator generalny staje obok swojego rosyjskiego odpowiednika. Jurij Czajka zamiast temat zamknąć, nabiera wody w usta i kpi, mówiąc o „dobrych, konstruktywnych dwustronnych stosunkach”. Kto ma w to jeszcze wierzyć?