Co dalej z Putinem i Miedwiediewem?
Dziwaczny kontredans, odgrywany przez prezydenta i premiera Rosji, osiągnął apogeum. W Skałkowie pod Moskwą, gdzie powstaje sztandarowy projekt miedwiediewowskiej modernizacji – ośrodek nowych technologii, zwany rosyjską Doliną Krzemową, odbyła się konferencja prezydenta. Ogromna, imperialna.
Poprzednie tygodnie to narastające napięcie między prezydentem a premierem. Wielu spodziewało się więc, że na konferencji nastąpi wreszcie coś stanowczego. Że prezydent powie: kandyduję, dogadaliśmy się co do tego z Władimirem Władimirowiczem. Albo: kandyduję, nawet przeciw Władimirowi Władimirowiczowi. Albo wreszcie: zdecydowałem nie kandydować. A tu nic. Prezydent nie tylko nie powiedział nic konkretnego, ale wręcz zacho-wywał się tak, jakby chciał być zapamiętany jako wcielenie bezbarwności. Czego to dowodzi? Może tego, że… jest już po decyzji. Decyzji, że kandyduje Putin.
Albo odwrotnie – że Miedwiediew. Zachowanie prezydenta pasuje do obu tych scenariuszy. Bo jeśli jest już decyzja, to po co robić cokolwiek, co mogłoby się nie spodobać Putinowi? Putinowi, który – czy jako nowy prezydent, czy dalej jako premier, czy nawet formalnie bez stanowiska, pozostanie przecież podstawowym partnerem Miedwiediewa?