Między radykalizmem a dyskusją
Reżyser Grzegorz Braun podczas spotkania na KUL nazwał zmarłego niedawno arcybiskupa Józefa Życińskiego kłamcą i łajdakiem. I wywołał skandal. Sam Braun robi wrażenie usatysfakcjonowanego. Powiedział, co myśli, a poza tym zaatakowała go „Gazeta Wyborcza”. Cóż, można i tak. Chociaż warto pamiętać, że głupcy też bywają szczerzy, a wrogość „Wyborczej” nie daje patentu na mądrość. Obelgi to nie argumenty. A jeśli krytykuje się powszechnie szanowanego człowieka, do tego niedawno zmarłego, trzeba wykazywać się taktem i wrażliwością.
Inaczej jednak niż wielu przeciwników Brauna uważam, że tak o twórczości, jak i życiu arcybiskupa dyskutować warto. Nie jest prawdą, że lubelski hierarcha był uosobieniem ewangelicznej łagodności; przeciwnie, swych oponentów politycznych potrafił zwalczać bezpardonowo. Czy nie nadużywał przy tym autorytetu Kościoła? Wolno też pytać o jego przemianę od wyrazistego antykomunizmu po gwałtowny sprzeciw wobec lustracji.
Tyle że wypowiedź Brauna przez swój tani radykalizm i niegodną formę do odpowiedzi na nie się nie przyczynia.