Poeta i Generał
Do maja 1945 r. „polski los” wiódł różnymi ścieżkami. Potem był przypieczętowany, ale indywidualny los zależał od jednostki, od osobistego wyboru
Kiedy wpadli do pokoju, z którego dochodził krzyk, zobaczyli dwóch esesmanów i wyrywającą się im młodą dziewczynę z opaską czerwonego krzyża. Jeden wyginał jej ręce, wgniatając torsem głowę w stół. Drugi z rozpiętym rozporkiem darł na strzępy sukienkę bagnetem, przytrzymując rozwarte nogi ofiary.
– Banditen, Banditen! – zdołał wykrzyknąć na widok powstańca. Więcej nie wydusił, bo kula przeszyła czaszkę i padł, tryskając krwią na łono dziewczyny. Drugi esesman próbował chwycić automat, ale celny cios kolbą w głowę powalił go na ziemię.
– Oszczędzaj amunicję... – krzyknął powstaniec w furażerce.
Na ten głos drugi z żołnierzy podziemnej armii odstawił karabin i sprawnym ruchem wyciągnął z cholewy bagnet, wbijając po rękojeść w szyję oszołomionego esesmana. Dowódca podszedł do sanitariuszki, obejmując ją ramieniem. Ta odrzuciła już leżącego na niej trupa i zaczęła poprawiać blond włosy: – Nie... Nie zdążyli... Jestem od doktora Broma, przydzielona od Trzaski... Szybko, tam w ruinach zostali chłopcy – słowa wypowiedziane z taką determinacją wykluczały wszelką zwłokę.