Berlin – nowa stolica Grecji?
Czy cena, jakiej żąda się od Grecji za spłacenie części jej długów, pozwoli Grecji pozostać Grecją?
Ateny na gwałt potrzebują pomocy finansowej, czyli – nie owijając w bawełnę, a nazywając rzecz po imieniu, z brutalną szczerością – potrzebują po prostu cudzych pieniędzy. Pieniędzy, które ktoś im podaruje, na przykład odpuszczając część z 300 mld euro długów, ze spłatą których ten kraj sobie nie radzi i najpewniej nie poradzi.
Państwa, do których Grecja wyciąga rękę, stawiają rozmaite warunki sprowadzające się wszelako do jednego: zrzeczenia się przez Grecję suwerenności części swego majątku narodowego, który miałby zostać pod nadzorem jakiejś międzynarodowej komisji, a bez udziału władz Grecji, sprywatyzowany. Czyż jednak nie stawiają w ten sposób warunków sprowadzających się – w istocie – do utraty przez Grecję suwerenności? Bo przecież nie można być państwem suwerennym w – powiedzmy – 85 proc., a w 15 proc. czy nawet tylko w pięciu – niesuwerennym.
Próbuję sobie wyobrazić, jak miałoby wyglądać spełnienie przez Grecję warunków stawianych jej przez Niemcy i innych bogatych członków strefy euro; przez państwa, które pożyczają Atenom ponad 100 mld euro.
Premier Luksemburga i zarazem szef eurogrupy (skupiającej ministrów finansów eurolandu) Jean-Claude Juncker zaproponował, by to unijni urzędnicy kontrolowali sprzedaż greckiego majątku wartego kilkadziesiąt miliardów euro. Eksperci UE decydowaliby, co z wystawionego na sprzedaż greckiego majątku, za ile i komu zbyć, a Grecy nie mieliby w tej sprawie wiele do powiedzenia. A jak zapewne państwo pamiętają, zaczęło się rok temu od „niewinnego” żartu niemieckiego tabloidu „Bild”, aby Grecy sprzedali część swoich wysp oraz Akropol i uzyskane w ten sposób pieniądze przeznaczyli na spłatę swoich długów.
Jeśli dodać do tego pojawiające się żądania międzynarodowego nadzoru nad ściąganiem w Grecji podatków, sytuacja naprawdę staje się dla tego kraju mało zabawna.
Czy Grecja zgodzi się na tak drakońskie warunki? Ponadto: kto miałby je w imieniu tego państwa przyjąć? Suwerenności procesu prywatyzacji państwowego majątku, czyli – nie inaczej – części państwa, musiałby się w imieniu Grecji zrzec jej parlament. Zapewne zresztą nie dałoby się tego uczynić bez zmiany greckiej konstytucji. I wreszcie: czy można sobie wyobrazić uzyskanie wśród posłów większości niezbędnej do podjęcia takiej decyzji?
A jeśliby się – mimo wszystko – taka większość znalazła, to czy ci sami posłowie nie powinni – za jednym zamachem – przenieść stolicę swego państwa do Brukseli? Albo od razu do Berlina.
I to w pakiecie – na przykład z Akropolem.