Tusk... a dalej nic
Dziś ufa najbardziej Kopacz i Grasiowi. Ale tak naprawdę premier decyduje sam
O obecnym stanie obu liderów krążą legendy. Jarosław Kaczyński nigdy już po śmierci brata nie będzie takim samym człowiekiem, a choroba matki czyni go jeszcze bardziej utrudzonym życiem. Na premiera Donalda Tuska tyle nieszczęść nie spadło, choć trzy lata temu stracił matkę. Ale przypisuje mu się z kolei wypalenie, zużycie władzą, zbyt częste uleganie stresom.
Zarazem o Kaczyńskim coraz częściej mówi się, że się odrodził. Więc i Tusk, żywiący się emocjami rywala, spleciony z nim w śmiertelnym uścisku, nie jest podobno w aż tak strasznym stanie, jak twierdzą obserwujący go z oddali posłowie PO. Zresztą może ten stan zawsze był demonizowany. Być może od czasu, kiedy Tusk do końca uwierzył w siebie, podczas kampanii 2007 r., działa już jak dobrze zaprogramowana maszyna. Tak różna od wcześniejszego sympatycznego luzaka.
– Jak na cztery lata władzy jest zadziwiająco odporny i wypoczęty. To liderzy partyjnych frakcji – Cezary Grabarczyk czy Grzegorz Schetyna – denerwują się, gdy nie mogą czegoś z nim załatwić, a on jest wtedy z reguły spokojny, w dobrym humorze. Owszem, czasem się wkurzy, ale więcej w tym gry na pokaz, żeby ludzie się dowiedzieli, że nie jest zadowolony z własnej ekipy. Wręcz czerpie siłę z chaosu i niepewności swojego otoczenia – relacjonuje często widujący premiera polityk Platformy.