Chińczycy przed drzwiami
Jesienią rozpoczną się w Polsce testy elektrycznych samochodów chińskiej marki BYD. Importerem jest spółka Automotive Europe Corporation, która początkowo chce sprzedawać elektryczne modele e6. Samochód ma 300 km zasięgu, pięć miejsc, pięciodrzwiowe nadwozie i rozpędza się do 140 km/h. Producent zapewnia, że model otrzyma europejską homologację najpóźniej w przyszłym roku. Od kilku miesięcy trwają testy taksówek BYD e6 w Rotterdamie.
– Liczymy, że elektrycznymi autami zainteresują się odbiorcy instytucjonalni: banki, korporacje taksówkowe, administracja centralna oraz samorządowa – tłumaczy prezes AEC Dariusz Wysocki. Zastrzega, że jeszcze nie może mówić o cenach i dokładnym harmonogramie wprowadzenia aut do sprzedaży.
BYD nie jest jedyną chińską marką, która chce wejść do Europy. Podobne plany mają m.in. Dong Feng, Geely i Chery. Producenci zachodni nie boją się konkurencji. Chiński rynek w 2010 r. powiększył się o 33 proc. do 13,8 mln aut osobowych i jest nie tylko najszybciej rosnącym, ale i największym na świecie.
– Chińscy producenci będą koncentrować się na zaspokojeniu lokalnego popytu – uważa Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego grupującego producentów oraz importerów samochodów i jednośladów. Branża samochodowa wskazuje także na nie najlepszy wizerunek chińskich producentów. Z powodu słabych testów zderzeniowych w 2010 r. chiński Brilliance wycofał się z Europy. Największy europejski importer chińskich aut, działający od kilku lat we Włoszech DR Automobiles, sprzedał w ub.r. niecałe 6 tys. aut Great Wall.
Ponad połowie respondentów OBOP-u chiński samochód kojarzy się z niską ceną. Tylko 4 proc. odpowiedziało, że auta te są bezawaryjne, a 7 proc. że bezpieczne. 71 proc. pytanych przez OBOP nie bierze pod uwagę możliwości zakupu chińskiego samochodu.
Nowa rubryka autoperyskop > s. 89