Żal mi się zrobiło biskupa Pieronka
Naprawdę żal. Z każdym kolejnym wywiadem widzę, jak się coraz bardziej męczy. Ileż on musi się natrudzić, żeby go tak słuchano i cytowano? A konkurencja ogromna.
Wszakże, muszę przyznać, dawny sekretarz episkopatu radzi sobie nie najgorzej. Dobrze zrozumiał mechanizm, którego używanie zapewnia sukces. Chcesz być słuchanym przez liberalne media? Mów to, co chcą usłyszeć, ale czego się po tobie, ze względu na twój wizerunek czy urzędową funkcję, nie spodziewają. Odcinaj kupony od tego, kim rzekomo jesteś.
Sądzą, żeś konserwatysta? Bij z całej siły w PiS. Myślą, żeś katolik? Atakuj papieża. Jesteś księdzem? Krytykuj celibat. A jesteś, jak Tadeusz Pieronek, biskupem? Dokładaj episkopatowi. Wyznawaj, jak on „Newsweekowi”, że hierarchowie żądzą władzy dyszą, że za słowa prawdy się mszczą i funkcji niepokornych pozbawiają, przeniknięci miazmatami kaczyzmu. To dopiero jest atrakcja i rarytas. Może za to i w „Wyborczej” pochwalą? Jest szansa.
Martwię się tylko, co będzie, kiedy biskupowi Pieronkowi już niczym nikogo nie uda się zainteresować. Jak on to, biedak, zniesie?