Co dalej z inflacją?
Mamy coraz lepszy stan budżetu państwa i nieco uboższe społeczeństwo. Bo to nie przypadek, że wraz z komunikatem o najwyższej od lat pięcioprocentowej inflacji poznaliśmy dane o dobrym stanie finansów państwa. Wiele wskazuje na to, że na koniec roku jego deficyt będzie o kilka miliardów złotych niższy niż planowane 40,2 mld.
Ale ten sukces to w dużej mierze efekt rosnących cen i wynikających z tego wyższych dochodów z VAT. To także wyższe przychody firm, a więc wyższy podatek od ich dochodu. Dodatkowo ludzie zaczynają walczyć o podwyżki, co zwiększa wpływy z daniny od dochodów osobistych. Jednocześnie wydatki państwa np. na podwyżki świadczeń rosną z opóźnieniem.
Zatem inflacja jest takim dodatkowym podatkiem, który poprawia finanse państwa, ale niszczy dobrobyt obywateli. Zbyt szybki wzrost cen ma wiele innych wad demolujących gospodarkę: ludzie tracą zaufanie do złotego, rosną stopy procentowe, a firmy wstrzymują się z inwestycjami.
Tak wysokiej inflacji nie uda się szybko zbić. Minister Rostowski może być dumny z budżetu, ale dla rządu i gospodarki to może być katastrofa. Dlatego walka z inflacją powinna się stać pierwszoplanowym zajęciem rządu.