Co dalej z powagą polityki?
Polacy wbrew pozorom nie głosują portfelami, ale emocjami. Sami wprawdzie w badaniach deklarują, że najważniejsze są konkretne programy i merytoryczne propozycje, ale tylko deklarują. W rzeczywistości od takich debat się odwracają. Wolą emocje, ostre spory, najlepiej hasłowo przedstawione. Tendencję tę wzmacniają media.
To niekoniecznie coś złego, bo ten medal ma też drugą stronę – pozwala wciągnąć w polityczne wybory ludzi, którzy głębszych rozważań nigdy by nie zaakceptowali. A tak, postawieni przed kolejnym dramatycznym, krótko ujętym dylematem, hasłowym zestawieniem, jednak głosują. Tak jest na całym świecie.
Problem leży w czym innym – w dojrzałych nowoczesnych państwach elity polityczne i opiniotwórcze biorą udział w medialnych zabawach, uczą się mówić atrakcyjnie. Jednak równocześnie nie negują istnienia tego, co pod spodem. Wyborów strategicznych, konieczności uczciwej analizy stanu państwa. Nie twierdzą w wewnętrznym kręgu, że żadnych decyzji długofalowych nie trzeba podejmować, że tak naprawdę polityka to tylko gra na miny. U nas takie wrażenie niestety powstaje. Polityka jest coraz mniej konkretna, coraz mniej poważna. Czy tak będzie także w tej kampanii? Oby nie.