Co dalej z prawdą o 10.04?
Tylko naiwni gotowi są uwierzyć, że polskim śledztwem w sprawie katastrofy smoleńskiej rządzą przypadki. Ostatnie dwa głośne medialne wydarzenia – odsunięcie od śledztwa Prokuratury Wojskowej jedynego cywila nadzorującego działania śledczych oficerów armii prok. Marka Pasionka oraz przetrzymywanie w nieustalonych do końca miejscach przez kilka miesięcy materiałów amerykańskich przekazanych stronie polskiej na początku tego roku – mieszczą się całkowicie w schemacie gmatwania drogi prowadzącej do pełnego wyjaśnienia przyczyn katastrofy. Jak i jej spowalniania, jak tylko długo się da. To jeden ze strategicznych punktów planu w sprawie Smoleńska – wzięcie opinii publicznej na zmęczenie.
Ta strategia, niestety, okazuje się skuteczna. Coraz częściej spotykam głosy: „Już mam dosyć Smoleńska” albo „Obojętnieję na doniesienia o dramacie smoleńskim”.
Wszystko wskazuje na to, że rządowi, a właściwie premierowi Donaldowi Tuskowi, uda się przeciągnąć zakończenie śledztwa do czasu zamknięcia jesiennych wyborów parlamentarnych i uformowania nowego rządu. Po wyeliminowaniu ze śledztwa prokuratora Pasionka trudno też liczyć na postawienie konkretnym ministrom zarzutów zaniedbań, które miały istotny wpływ na doprowadzenie do katastrofy.