Teatr absurdu wiecznie żywy
Karkołomne sytuacje godne kamery Stanisława Barei okazały się ponadustrojowe
Na jednym z banków w samym centrum Warszawy przylepiono kartkę z napisem „Bankomat będzie nieczynny z powodu Dni Otwartych Banku”. W ramach tych dni ustawiono namioty, które to dokładnie uniemożliwiały dostęp do ściany ze współczesnym sezamem. Niby nic takiego, ot, zabawna historia. Tu Dni Otwarte, tu bankomat zamknięty. Niegdyś wydawało się, że absurd jest nieodłącznym elementem „jedynie słusznego systemu”. Niesłusznie. Dziś tamte absurdy niektórzy uznają nawet za kultowe, co jest oczywistym absurdem.
Codzienna bzdura ma – jak widać – wymiar ponadczasowy. Pomyślałem sobie któregoś dnia, że radiowa Trójka zeszła do poziomu interwencyjnego – źle zaparkowanych samochodów na osiedlu. Istotniejsze tematy są raczej omijane dużym łukiem, bo „po co babcię denerwować”, albo przedstawione w tzw. formie obiektywnej. Czyli siada złodziej, siada okradziony i dyskutują, kto ma rację. No i któregoś dnia rano włączam szanowną Trójkę i redaktor ze swadą opowiada, jak robotnicy poszukiwali właściciela samochodu, który to parkując na chodniku (samochód ma się rozumieć), przeszkadzał im w wykonaniu czynności służbowych.