Resztki po Franciszku Józefie
Jak to dobrze, że w PO nie ma już Janusza Palikota! Istnieje bowiem obawa, że postać ta dałaby polskiej prezydencji nie tylko swoją twarz, ale i wina.
Na szczęście te ostatnie dali nam Węgrzy. Wina stamtąd przez lata PRL kojarzyły się z tanim egri bikavérem i landrynkowym tokajem.
Na szczęście bratankowie postanowili pokazać nam, że mogą się pochwalić czym innym. Genialny kupaż cabernet i shiraz od Konyariego, ożywcze różowe St. Andrea, otaczany kultem Kopar od Attili Gerego udowadniały, że Węgry to winiarska ekstraklasa. A kiedy Zoltan Heimann wypuścił swoją kadarkę, okazało się, że i z tej winorośli można zrobić coś pięknego.
No właśnie, kadarka… Ja się skusiłem na tę od Petera Vidy. No, bo czy nie chcielibyście spróbować państwo wina z prawdziwie habsburskich, 90-letnich winorośli?! Ja wiem, że na Santorini uprawia się ponoć i 500-letnie, choć, mówiąc szczerze, trudno mi to sobie wyobrazić. Niemal wiek to dla mnie i tak wystarczająca ekstrawagancja.
Niestety, to jedyna ekstrawagancja, na jaką możemy w tym przypadku liczyć. Kwękałem, że kadarki Heimanna są nazbyt perfumowane? To mam za swoje, ta jest bukietu pozbawiona. W smaku banalna, trzeba sporo poczekać, by wyczuć owocowo-korzenne nuty. Zachwalane przez importera kwiaty widocznie cokolwiek zwiędły, bo mój przyjaciel wyczuł tu raczej pleśń. Moja ocena jest chyba zbyt surowa, ale o ile inne węgrzyny szczerze polecam, o tyle ten proszę pić na własną odpowiedzialność.
No, ale zawsze można mnie przekonać, że błądzę.
Najlepiej kolejną butelką.
Vida Peter Kadarka
Skladwin.pl, cena 55 zł