Najnowsza interwencja Uważam Rze

Cywilizacja

Mafia, czyli papiestwo

Piotr Zaremba

Kiedy słyszałem w HBO zapowiedzi kolejnego znaczącego serialu historycznego, czyli „Rodziny Borgiów”, reagowałem nieufnością

Dlaczego? Komunikat brzmiał: „Oto dzieje rodziny mafijnej”. Skojarzyło mi się to z natrętnym używaniem stopnia „generała” w  filmach o starożytnym Rzymie, a szerzej z pokusą kompletnej ahistoryczności, jaka cechuje wiele dzieł filmowych. Dzieł posługujących się dawnymi epokami jak masą plastyczną, by dowolnie lepić z nich fabułę.

Nie chodzi o to, aby było solennie i nudno. Wspomnienie katowania mnie w dzieciństwie „Bolesławem Chrobrym” Antoniego Gołubiewa napisanym stylizowaną staropolszczyzną to koszmar. Ale przekonanie, że 200 czy 600 lat temu ludzie byli tacy sami jak teraz, to łatwizna. To po co przebierać ich w kostiumy? Można próbować zrozumieć przeszłość i szukać w niej teraźniejszości.



Jak to wyszło Neilowi Jordanowi, który zrobił w przeszłości fresk o Michaelu Collinsie, a więc o burzliwej historii swojej Irlandii? Mam na razie mieszane uczucia. Serial o Borgiach, rodzinie rozpustnego i bezwzględnego papieża Aleksandra VI, przez którego styl sprawowania władzy Marcin Luter stracił wiarę w Kościół katolicki, jest żywy, dialogi napisane są sprawnie, a Jeremy Irons jako papież – sugestywny.

Mimo że sam Jordan wdał się w rozważania na temat podobieństwa między renesansowymi Włochami a rodziną Soprano i amerykańską polityką XX w., to w serialu  jakoś tam usiłuje zrozumieć logikę tamtego Kościoła i  państwa utrwaloną choćby przez Machiavellego.

Skądinąd analogie z „Ojcem chrzestnym” nie są bezsensowne. Pamiętam, jak mama opowiadała mi o przeczytanej w młodości książce na temat Borgiów. Przeżywała ją po latach, jak dziś ludzie przeżywają najlepsze thrillery. Ja podobnie odbierałem stare książki o renesansowych Włoszech Kazimierza Chłędowskiego. I tam się Borgiowie pojawiali. I u Jordana, i u Coppoli  jest polityka rozumiana jako prawie szachowa gra ludźmi.

I są trzymane na uwięzi emocje śródziemnomorskich ludów.

Jeśli coś mnie rozczarowuje, to brak smaczków z epoki. Nie ma tu rażących ahistoryczności, ale czas renesansu dostarcza głównie kostiumu. Gdy zaś po trzecim odcinku kolejne zbrodnicze kontredanse stają się do siebie trochę podobne, zaczynam bać się monotonii.

Może się pomylę. A  może oczekuję od takich filmów za wiele. Umberto Eco w „Imieniu róży” udało się wyczarować język XIV-wiecznego średniowiecza, oddać nieco rytualną wizję świata ówczesnych chrześcijan. Ale już film według tej książki był tylko żwawym widowiskiem. Jednakże Scorsese umiał nasycić takimi smaczkami „Zakazane imperium”, serial o Ameryce z lat 20. Apetyt rośnie w miarę jedzenia.

Aktualne wydanie Uważam Rze dostępne na www.ekiosk.pl.

Wstępniak

Materiał Partnera

Jak wdrożyć SAP S/4HANA?

Nowoczesne systemy informatyczne to podstawa dobrze działającego i innowacyjnego przedsiębiorstwa. Dla wielu firm wyzwaniem nie jest wybór systemu ERP, ale jego wdrożenie. Dlaczego? Musi być...

ZAMÓW UWAŻAM RZE

Aktualne wydania Uważam Rze dostępne na www.ekiosk.pl

Komentarz rysunkowy

Felietony

Artur Osiecki

Brexit mobilizuje regiony

Województwa chcą przyspieszyć realizację nowych programów regionalnych zarówno ze względu na zbliżający się przegląd unijny, jak i potencjalne negatywne konsekwencje wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej

Wojciech Romański

W smoczym kręgu