Ryk zwycięskiego samca
Przed rokiem Marek Żak, były pracownik dużych, nie tylko polskich firm farmaceutycznych, wydał ciekawą powieść pod tytułem „Szczęśliwy w III Rzeszy”. Jego nowa książka „Szczęśliwy w Ameryce” jest wielce ułomną kontynuacją tamtej. Ułomną, gdyż jest popisem erotomaństwa na poziomie iście depresyjnym, przybranego wątkami politycznymi.
„Szczęśliwy w III Rzeszy” miał niezłe recenzje, gdyż przedstawiał wojnę i okupację w sposób do tej pory w literaturze polskiej nieznany. Swoim bohaterem uczynił autor człowieka urodzonego w wielkopolskim Wolbromiu, obiecującego absolwenta Politechniki Warszawskiej i kilku studiów zagranicznych, chemika specjalizującego się w farmacji. Człowieka, jak się wydaje, traktującego swą pracę jak powołanie, myślącego tylko o tym, jak nowe lekarstwa, do produkcji których się przyczyni, jednym uratują życie, a drugim zmniejszą cierpienie. Ów idealista po wrześniu 1939 r. otrzymuje propozycję pracy u Bayera i wyjeżdża do Leverkusen. Tam, pozostając pod czujną opieką Gestapo, szybko pnie się po szczeblach kariery, dochodząc do stanowiska dyrektora naukowego koncernu.