Czas niecierpliwego oczekiwania
Polityka to też czas oczekiwania. Niezbyt wesołego, bo radość przychodzi wtedy, gdy wszystko się spełni
Pewien młody dziennikarz zatrudniony w katolickim czasopiśmie odmówił pewnego razu udziału w libacji, którą urządzili jego starsi redakcyjni koledzy. Jako powód podał adwent, w czasie którego zamierzał nie spożywać alkoholu. W odpowiedzi usłyszał pouczenie od samego redaktora naczelnego owego świątobliwego periodyku: – Młody kolego, adwent to czas radosnego oczekiwania na przyjście Pana. Powtarzam, radosnego. Polityka to też czas oczekiwania. Wprawdzie niezbyt radosnego, bo radość przychodzi dopiero, gdy owo oczekiwanie się spełni. Wymieńmy tu kilka oczekiwań, które czekają na spełnienie. Jan Filip Libicki, ekskaczysta, dziś konwertyta platformerski, oczekuje poparcia ze strony nowych przyjaciół, gdy wystartuje w jednomandatowym okręgu w wyborach senackich. Będzie wprawdzie miał etykietę niezależnego, ale oczekiwanie wiąże się z nadzieją, że konserwatywno-chadecko-liberalno-lewicowo-postępowa Platforma nie wystawi mu kontrkandydata. Czyli de facto poprze.