Trudna sztuka letniego unikania
By zminimalizować złe urlopowe wrażenia, powinniśmy starannie omijać kilka grup ludzi
To nie będą spokojne wakacje. W tym roku szansę na dobry wypoczynek mają głównie posiadacze działek pod miastem oraz ci, którzy mogą skorzystać z uroków polskiej wsi.
Gorzej z tymi, którzy zaplanowali odpoczynek w tzw. kurortach – ponieważ zagraniczne w dużej mierze odpadają ze względu na niestabilną sytuację (Tunezja czy Egipt). Pozostają Dębki i tym podobne. Tam zapewne pojadą sfrustrowani i wkurzeni rodacy. Stężenie złych emocji może przyćmić nawet uroki zachodzącego słońca.
Współczuję więc wszystkim wczasowiczom i sobie też, ale co zrobić, gdy chce się nawdychać trochę jodu. Warto jednak, by zminimalizować złe wrażenia, unikać kontaktu z pewnymi grupami osób. Po co narażać się na nieprzyjemności.
Kogo więc należy unikać. Otóż bezwzględnie ludzi młodych, bo wśród nich mogą być tegoroczni maturzyści. A jak wiadomo, co piąty oblał. Ponieważ dziś młodzież wygląda identycznie od podstawówki do liceum, najlepiej omijać szerokim łukiem wszystkich, nie tylko tych smutasów, ale i śmiejących się na plaży, bo to też może być ofiara matury. A śmiech – jak wiadomo – może być rodzajem depresji. Jeśli już kontakt z młodzieżą jest nieunikniony, nie należy stawiać pytań o maturę czy o to, co młody człowiek zamierza robić w przyszłości.
Jeśli to możliwe, należy też podczas urlopu bezwzględnie odizolować się od posiadaczy kredytów w szwajcarskich frankach. Można ich rozpoznać m.in. po tym, że będą czytać „Rzepę”, a zwłaszcza zielone gospodarcze strony z kursami walut. Innym sygnałem może być fakt, iż zadłużeni w obcych walutach, choć dobrze ubrani, będą oszczędzali na gofrach, żeby wystarczyło na ratę, w której nie wiadomo, jak daleko posunie się frank. Ubrania pochodzą z lepszych czasów. Broń Boże nie należy, kiedy już natkniemy się na posiadacza takiego kredytu, pytać, po jakim kursie brali pożyczkę. Na nic zdadzą się też pocieszenia, że i taki kredyt się opłaci w długim okresie czasu. Przecież ci ludzie żyją tu i teraz.
Kolejni, którzy mogą dać się nam we znaki, to ci, którzy do tej pory gardzili polskimi dziurami i wybierali latem egzotyczne wakacje. W tym roku ze strachu przed arabskim przebudzeniem przyjadą nad Bałtyk oraz w góry i bez wątpienia mogą napsuć nam krwi. Jeśli będziemy nieostrożni i wdamy się z nimi w rozmowę, niechybnie usłyszymy o tym, jak w fatalnych warunkach muszą mieszkać i jaki to syf dostali za ogromne pieniądze. Za wszelką cenę będą się też starali udowodnić nam, że są lepsi. Więc jeśli nigdy nie byłeś na zagranicznych wczasach, lepiej nie wdawać się w dyskusję.
I jeszcze jedna rzecz obowiązuje od kilku sezonów, ale na wszelki wypadek ją przypomnę, bo w tym roku to szczególnie niebezpieczne. Nigdy, ale to przenigdy nie należy podczas urlopu rozmawiać na tematy polityczne. O polityce najlepiej zapomnieć i nie dać się sprowokować. Nawet jeśli wydaje się, że ma się do czynienia z bratnią duszą. Bo może się okazać, że wbrew naszym nadziejom kierowca narzekający na drogi jest absolutnie zakochany w PO i nie widzi zależności między jakością jezdni a jakością rządzenia.
Nie należy więc po tym, kiedy ktoś powie „a”, natychmiast dodawać swojego politycznego „b”. I w drugą stronę – to, że ktoś czyta „Gazetę Polską”, nie oznacza od razu, że jest zwolennikiem PiS. Zatem najlepsza rada na wakacje, to w ogóle się nie odzywać.