Najnowsza interwencja Uważam Rze

Świat

Silvio Berlusconi AFP PHOTO / Filippo MONTEFORTE

Stracone lata Berlusconiego

Piotr Kowalczuk

Historia zatoczyła koło. Kraj wrócił do miejsca, z którego Silvio Berlusconi ponad 17 lat temu obiecał go wyrwać i popchnąć do przodu

Italia pogrążona jest w apatii, korupcji, długach i kryzysie gospodarczym, a Włosi nie bez powodów darzą swoją klasę polityczną szczerą nienawiścią i pogardą. „Nienasyceni”, „Nietykalni”, „Bezczelna, haniebna kasta”, „Krwiopijcy” – tak o swoich politykach piszą w tytułach na pierwszych stronach włoskie tygodniki i dzienniki bez względu na polityczną orientację.

Wszystko dlatego, że w połowie lipca parlament przyjął ustawę oszczędnościową, która sięga bardzo głęboko do kieszeni Włochów, omijając przy tym wypchane portfele wybrańców narodu. Ba! Parlamentarzyści przyznali sobie nawet skromną podwyżkę.



Jak się szacuje, ustawa, która m.in. zamraża pensje w sektorze publicznym, wstrzymuje rewaloryzację emerytur, podnosi wiek emerytalny, nakłada dodatkowe podatki na oszczędnych, bogatych i posiadaczy dobrych samochodów, a nawet na chorych (10 euro za realizację recepty, 25 euro za wizytę u specjalisty i korzystanie z usług pogotowia ratunkowego), likwiduje większość ulg podatkowych, będzie kosztować statystyczną włoską rodzinę minimum 1000 euro. Rząd, a nawet prezydent Giorgio Napolitano przekonywali, że sytuacja jest dramatyczna.

Przywileje tylko dla wybranych

Gdy okazało się, że polityczna kasta, domagając się wyrzeczeń od obywateli, ani myśli o rezygnacji ze swoich przywilejów, rozpętało się piekło. Włoskie media przypomniały, że średnia włoska miesięczna pensja netto to niecałe 1300 euro, a więc o 700 euro mniej niż w Niemczech czy Holandii, o 500 euro mniej niż we Francji i 240 euro mniej niż w Hiszpanii, ale za to włoscy parlamentarzyści zarabiają najlepiej w Europie. Za trzydniowy tydzień pracy (wtorek–czwartek), do której niekoniecznie trzeba się regularnie stawiać, włoski parlamentarzysta otrzymuje na rękę co miesiąc minimum 14 tys. euro plus 3700 euro na asystenta, 1300 euro na taksówki.

W skali roku otrzymuje 3 tys. euro w ramach zwrotu wydatków na telefon komórkowy i 1500 euro na komputer. Nie trzeba przedstawiać żadnych rachunków czy faktur. Dochodzą do tego darmowe podróże samolotem, pociągiem czy statkiem na terenie Włoch.

Równocześnie na Facebooku pojawił się anonimowo człowiek zwolniony po 15 latach pracy na głodowych krótkich kontraktach w Izbie Deputowanych, ujawniając matactwa, oszustwa, a przede wszystkim chciwość deputowanych. Strona doczekała się już 350 tys. przyjaciół, a zamieszczane tam rewelacje przedrukowuje cała prasa. Oto kilka przykładów: deputowani nigdy nie korzystają z tanich linii lotniczych. Wolą kosztujący nierzadko i dziesięć razy więcej lot liniowy Alitalii. Dlaczego? Bo „nabijają” w ten sposób licznik przelecianych kilometrów, za co w lecie, gdy przyjdzie polecieć za granicę na wakacje, żona otrzyma darmowy bilet. Kilku deputowanych, by móc na stałe korzystać z podwózki, ponoć napisało do siebie listy z pogróżkami. Teraz poruszają się zawsze i wszędzie w limuzynie z obstawą.

Przy czym połowa włoskich parlamentarzystów pracuje także gdzie indziej. Pani adwokat Giulia Bongiorno w ubiegłym roku zarobiła w swojej kancelarii ponad 2 mln euro. Brała udział zaledwie w co trzecim głosowaniu. Kardiochirurg Antonio Gaglione zarobił w klinice pół miliona euro i równocześnie wyśrubował rekord absencji przy głosowaniach – 99 proc.

Ci świetnie zarabiający panowie i panie przedłużyli właśnie obywatelom wiek emerytalny, czyli czas wnoszenia składek. Obecnie to 35 lat. Sami natomiast przyznali sobie prawo do 3 tys. euro emerytury po zaledwie pięciu latach zasiadania w parlamencie, a rekordzista Giuliano Amato (był krótko premierem) pobiera co miesiąc na rączkę 32 tys. euro, czyli sporo więcej niż zarabia prezydent Barack Obama.

Na garnuszku społeczeństwa

Włoska polityczna kasta władz obieralnych – 160 tys. osób – kosztuje naród blisko 4,5 mld euro rocznie samych pensji i emerytur, ale w sumie wyłącznie z polityki żyje tu ok. 1 mln 300 tys. osób. Podatnik płaci tej potężnej grupie zawodowej 27 mld euro pensji rocznie, a ile kosztują naród w sumie, wraz z kosztami utrzymania urzędów i biur, przywilejami, można sobie wyobrazić, skoro sama flotylla 90 tys. eleganckich limuzyn włoskich polityków pożera rocznie 3 mld euro. Z każdego punktu widzenia koszta włoskiej polityki na głowę mieszkańca to z pewnością niedościgły rekord demokratycznego świata.

Ale i tego włoskim politykom mało. Jak właśnie wyszło na jaw, największa opozycyjna Partia Demokratyczna (PD), obsadzając stanowiska w spółkach z udziałem Skarbu Państwa na terenie, gdzie sprawuje władzę, pobiera od tych ludzi haracz w wysokości 10 proc., a nawet 30 proc. zarobków. Co więcej, jak się okazuje, Filippo Penati, do niedawna prawa ręka Piera Luigiego Bersaniego, szefa PD, przez lata pobierał od właścicieli różnych firm horrendalne łapówki w zamian za kontrakty publiczne.

Można się domyślać, że część tych pieniędzy chował do kieszeni, a część zasiliła lewy fundusz partyjny. Podobnie jeszcze kilka tygodni temu działał Marco Milanese, dziś były już najbliższy współpracownik potężnego ministra gospodarki i finansów Giulio Tremontiego. Pobierał opłaty za rekomendacje do zarządów najpotężniejszych włoskich spółek z kolosami energetycznymi ENI i ENEL włącznie. Co mówi właściwie wszystko o stosunkach panujących w świecie włoskiej polityki. Minister Tremonti, gdy przebywał w Rzymie, zatrzymywał się w mieszkaniu, za które czynsz płacił Milanese. Kto był jeszcze w zeszłym tygodniu rzecznikiem Ministerstwa Gospodarki i Finansów? Proste – narzeczona Milanese’a.

Takie i podobne skandale korupcyjno-kumoterskie z udziałem włoskich polityków wybuchają teraz niemal co tydzień. Naród bombardowany codziennie przez media informacjami o skorumpowanej, opływającej w bogactwa próżniaczej klasie politycznej jest oburzony i wściekły.

Podobnie jak niemal 20 lat temu, gdy okazało się, że cała włoska polityka żyje z łapówek przedsiębiorców, którzy w ten sposób „kupowali” sobie intratne kontrakty. Tym razem jednak na horyzoncie nie pojawia się rzutki biznesmen, uśmiechnięty człowiek wielkiego sukcesu, by obiecać Włochom, że rozgoni to polityczne towarzystwo na cztery wiatry, obniży podatki i wszystkim przychyli nieba. Silvio Berlusconi, który wówczas, podobnie jak dziesięć lat temu, był wielką nadzieją Włochów, jest dziś premierem i równocześnie żywym pomnikiem nadziei zawiedzionych.

Słabnie poparcie dla Berlusconiego

Z sondaży wynika, że Włosi mają dziś dość całego politycznego establishmentu. Aż 35 proc. deklaruje, że w proteście przeciw politycznej kaście nie pójdzie na wybory (frekwencja wyborcza we Włoszech zazwyczaj sięga 85 proc.). Inni przenoszą swoje sympatie na radykalnych krzykaczy.

Ale największy zjazd w sondażach zanotował oczywiście Berlusconi – z ponad 50 proc. poparcia jeszcze pół roku temu do 20–25 proc. obecnie. Oznacza to, że Berlusconi, do niedawna lokomotywa wyborcza, jest dziś mniej popularny niż jego partia Lud Wolności (28 proc.). Przy czym skandal „bunga-bunga” i toczące się przeciw niemu procesy wbrew pozorom nie miały z tym wiele wspólnego. Natomiast spory wpływ na spadek społecznego poparcia miała zapowiedź Berlusconiego, że w następnych wyborach (wypadają w 2013 r.) już startować nie będzie. Obywatele przyjęli to jako oznakę słabości i przyznanie się do porażki. Głównie jednak chodzi o to, że Berlusconiemu, wbrew jego obietnicom i nadziejom Włochów, nie zdołał poprowadzić Italii tak, jak to robił z własnymi przedsiębiorstwami.

Nie dość, że nie udało mu się poskromić politycznej kasty, to nie zdołał zapanować nad finansami państwa. Dług publiczny wynosi już ponad 120 proc. PKB, a deficyt budżetowy ponad 5 proc. By ratować sytuację, jego rząd musiał sięgnąć do kieszeni Włochów. Nie udało mu się zreformować i unowocześnić struktur państwa. Nie mógł, nie potrafił lub nie chciał wydać wojny wszechobecnej korupcji i oszustwom. Z powodu matactw podatkowych państwo traci rocznie 120 mld euro. Na połowę tej sumy szacuje się wartość wręczonych we Włoszech w zeszłym roku łapówek. 150 mld euro Włosi zarabiają na czarno, a ok. 600 mld ukrywają na kontach za granicą. Tak pisze w wydanym właśnie raporcie „Skradzione pieniądze” Nunzia Penelope.  

Co dalej, Italio?


Ale czy można obwiniać Berlusconiego za to, że nie zmienił swoich rodaków na obraz i podobieństwo ustawiającego się grzecznie w kolejce i płacącego podatki co do pensa Brytyjczyka?

Obwiniający go o to Włosi powinni równocześnie zrobić rachunek sumienia. I nie chodzi wyłącznie o znajdujące na południu wsparcie społeczne organizacje mafijne, ale o korupcję codziennego życia. Zaczyna się z samego rana od kawy i croissanta podanych w barze z ominięciem kasy fiskalnej, a kończy wieczorem w restauracji, gdy przychodzi zapłacić rachunek wypisany na serwetce, przez to naturalnie trochę niższy.

Kwestię nagminnie niepłaconych podatków tak wyjaśnia Massimo Romano, wiceszef włoskiego odpowiednika naszej NIK: „We Włoszech ludzie nie płacą podatków, bo uważają, że to forma oporu wobec opresyjnego państwa albo polisa ubezpieczeniowa na życie. Inni nie płacą ze złości”. Naturalnie każdy prowadzący własny biznes Włoch powie: „Nie mogę płacić wszystkich podatków, bo inaczej bym zbankrutował”. Wielu trudno odmówić racji. Jednakże presja fiskalna jest tak duża (47 proc.) głównie dlatego, że tak wielu Włochów oszukuje fiskusa.

Gdyby do wyborów doszło teraz, sondaże wskazują, że wygrałaby lewica. Jeśli będą w 2013 r. i jeśli  Berlusconi zgodnie z zapowiedziami wycofa się z polityki, może dojść do implozji całej prawej strony sceny politycznej. Znów do głosu mogą dojść ugrupowania radykalnej lewicy, które powinny wejść do zwycięskiej lewicowej koalicji. Italii grozi więc powtórka z lat 2006–2008, gdy rząd Prodiego i lewica zamiast rządzić, pogrążyły się w kłótniach.

Aktualne wydanie Uważam Rze dostępne na www.ekiosk.pl.

Wstępniak

Materiał Partnera

Jak wdrożyć SAP S/4HANA?

Nowoczesne systemy informatyczne to podstawa dobrze działającego i innowacyjnego przedsiębiorstwa. Dla wielu firm wyzwaniem nie jest wybór systemu ERP, ale jego wdrożenie. Dlaczego? Musi być...

ZAMÓW UWAŻAM RZE

Aktualne wydania Uważam Rze dostępne na www.ekiosk.pl

Komentarz rysunkowy

Felietony

Artur Osiecki

Brexit mobilizuje regiony

Województwa chcą przyspieszyć realizację nowych programów regionalnych zarówno ze względu na zbliżający się przegląd unijny, jak i potencjalne negatywne konsekwencje wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej