O rodzinę trzeba dbać
Marian Dziędziel, który znakomicie zagrał jednego z bohaterów filmu „Kret”, mówi o ważnych rolach i swoich korzeniach
Od czasu „Wesela” Wojciecha Smarzowskiego, czyli od siedmiu lat, nie schodzi pan z ekranu – ponad 40 ról w kinie i telewizji, cenne wyróżnienia: Orzeł, Złota Kaczka, a w tym roku także nagroda w Gdyni za rolę w „Krecie”. Czy przekłada się to na popularność? Taką codzienną?
Po ulicy mogę chodzić normalnie. Jeśli mnie rozpoznają, to po głosie: stoję w kolejce na poczcie czy w sklepie i dopiero, jak coś powiem, słyszę: „To jednak jest on”.
Krakowscy znajomi podobno nadziwić się nie mogli, że taki do rany przyłóż człowiek jak pan zagrał kogoś takiego jak Wojnar w „Weselu” czy Dziabas w „Domu złym”.
Aktor wiele może, jeśli chce rzetelnie wykonywać swój zawód. Gdy trafi na dobry scenariusz, zespół czy dobrego reżysera, to nawet uda mu się czasem zagrać rolę ważną. Tylko to wymaga wysiłku i nie zawsze się udaje. Niezależnie jednak od tego, jaki będzie ostateczny wynik, nie można odpuszczać.