Biała pokusa
Z czym kojarzy się państwu hanzeatycka Lubeka? Oczywiście z Tomaszem Mannem i jego „Buddenbrookami”. Ale kulinarnie ten północno-niemiecki port szczyci się od wieków marcepanem.
Któż lepiej opowie nam o lubeckim marcepanie niż sam Tomasz Mann, który w 1926 r. w swojej mowie z okazji 700-lecia rodzinnego miasta oddał hołd temu specjałowi.
„Marcepan znaczy przecież (...) Panis Marci, chleb świętego Marka, patrona Wenecji. Kiedy przyjrzeć się dokładnie temu smakołykowi, mieszaninie migdałów, wody różanej i cukru, nasuwa się nieodparcie przypuszczenie, że wchodzi tu w grę Wschód, że oto mamy przed sobą haremowe słodycze i że recepta tego wspaniałego przysmaku (...) przywędrowała zapewne z dalekiego orientu poprzez Wenecję do Lubeki, do rąk jakiegoś starego pana Niedereggera”.
Ów stary pan to Johann Georg Niederegger, który w 1806 r. otworzył w Lubece kawiarnię, w której sprzedawał swoje pyszne marcepany.
Dziś to od „Cafe-Niederegger” i jego słynnego marcepanowego tortu wypada zacząć słodką wędrówkę po Lubece.
Adres od 205 lat jest ciągle ten sam – Breitestrasse 89. Kolejny punkt to marcepanowy spichrz lubecki (adres: ulica An der Untertrave 98), w którym przebierać możecie w najrozmaitszych rodzajach białego przysmaku.
Firm marcepanowych jest w tym starym hanzeatyckim grodzie parę – obok Niedereggera to Lubeca i Carstens.
Co prawda nie z Lubeki, ale z pobliskiego miasteczka Adendorf pochodzą z kolei specjały firmy Schluckwerder. Pod tą właśnie marką powstają marcepany w czekoladzie z doskonałą masą śliwkową na bazie wina madera. Szukajcie w lubeckich delikatesach – pytajcie o „Edelmarzipan mit Pflaume in Madeira”. Ale marcepanowej namiętności – nie pojmiecie do końca bez poznania mieszczańskiej tradycji Lubeki.
Dlatego przesłodzeni białym specjałem – idźcie wprost do domu Buddenbrooków będącym muzeum Tomasza i Henryka Mannów na Mengstrasse 4. A po wizycie w muzeum – w ciasnej plątaninie uliczek hanzeatyckiego grodu – podumajcie, jak to orientalny smakołyk trafił pod chmurne niebo Północy.