Praca czeka za Odrą
Niemiecki rynek pracy oficjalnie otworzył się dla Polaków w maju. Ilu z nich skorzystało z tej okazji?
W maju – 6,8 tys. osób. Sprawdził to tamtejszy Instytut Badań nad Rynkiem Pracy (IAB). To niewielka zmiana, bo jak podkreślają autorzy raportu z IAB, przed 1 maja do pracy w tzw. zawodach pilnie poszukiwanych zgłaszało się ok. 4 tys. Polaków miesięcznie.
A w kolejnych miesiącach liczby te są jeszcze niższe, chociaż zaczął się sezon na prace rolnicze. W czerwcu w Niemczech zatrudnienie znalazło kolejne 4 tys. Polaków. Szacunki dotyczące lipca mówią o ok. 5 tys. Niemieckie Ministerstwo Pracy zakładało tymczasem, że w ciągu trzech lat takich osób będzie ok. 400 tys.
Polska to najważniejszy dla Niemiec rynek pracowników zagranicznych. Według statystyk cytowanych w raporcie IAB w maju Polacy stanowili aż 70 proc. poszukujących pracy spośród mieszkańców ośmiu krajów nowej UE, dla których Niemcy otworzyli rynek, poszukując wykwalifikowanych pracowników.
A miejsc jest bardzo dużo. Analizy IAB wskazywały, że w 2010 r. w Niemczech było 977 tys. nieobsadzonych stanowisk.
Dlaczego Polacy nie garną się do pracy u zachodnich sąsiadów? Zdaniem Tima Baasa z IAB Niemcy otworzyli swój rynek za późno, a potencjalni imigranci zarobkowi zdążyli już poszukać sobie pracy w Wielkiej Brytanii czy Irlandii.
Niemcy szukają więc sposobu na zachęcenie pracowników. Tamtejsze agencje pośrednictwa proponują w Polsce np. darmowe kursy językowe.
Z inicjatywy i wspólnie z niemieckim Ministerstwem Gospodarki polska agencja pracy czasowej Work Service przygotowuje portal kojarzący niemieckich pracodawców z polskimi pracobiorcami. Ma on ruszyć w sierpniu.