r.mazurek@uwazamrze.pl

Tak to jest, jak się wino nie może zdecydować. Ani to białe, ani czerwone, ani gazowane, ani niegazowane, ech do ładu z czymś takim dojść nie można. I lepiej nie dochodzić. Lepiej pić.

Ale po kolei: wiem, że trudno w to uwierzyć, ale jeszcze 20 lat temu chodzili po świecie ortodoksi, którzy uważali, że wina dzielą się na białe, czerwone i zlewki. Co tu kryć, sam miłościwie nam panujący premier do dziś uważa, że białe wino to nie wino. Nie wiem, jak zareagowałby na tę butelkę, więc oszczędźmy mu stresu.

Wina różowe zadomowiły się jednak bez trudu. Przebojem nasz rynek zdobywają też musujące, a wśród nich te naturalnie, lekko musujące jak włoskie frizzante. Stosuje się w nich zwykle nieco inny rodzaj fermentacji niż w klasycznych spumante, gdzie gaz często maskuje słodycz. Tu bąbelków jest mniej, więc cieszmy się lekkością.

Takie kompromisy zwykle w życiu źle się kończą, ale ten, zawarty w winiarni gdzieś między Wenecją a Treviso, kończy się świetnie. Nasze lekko wytrawne rose frizzante nie uderza do głowy, a w dodatku daje pełen komfort dojrzałych owoców, truskawek i malin, przetykanych cytrusami. Tu nie ma co kombinować z potrawami, to młode, świeże, dobrze schłodzone wino idealnie pasuje na upalne lato.

A jak upałów chwilowo nie ma, że przypomnę szczęśliwie miniony lipcopad? No cóż, wtedy butelka różowego frizzante pozwala nam trochę poudawać. Włosi zwykli to pić przez cały dzień, a gdzież bym śmiał sprzeciwiać się ekspertom. Rodacy, do dzieła!

Cantine Pavan Rose
frizzante

101win.pl, cena 28 zł