Do i od redakcji
Wakacje w deszczu
Wakacje w deszczu
Jestem nauczycielką. Mam 35 lat. Pragnę się odnieść do artykułu „Luksus nad Bałtykiem”. Mogę coś poradzić tym znudzonym kotkom, które już nie wiedzą, jak się zabawić, żeby było jeszcze zabawniej. Najlepiej przestać się gapić w lustro i zera na koncie, a pomyśleć, co można by uczynić pro publico bono. Pieniądze są nie po to, aby zamykać się we własnym egoizmie, lecz aby służyć społeczeństwu. Wiem, że to dziś śmiesznie brzmi. Co do wypoczynku, to powinien on być mądry (wtedy nie będzie nudny). Ja osobiście postanowiłam przekonać siebie i swoją rodzinę, że najpiękniejszym krajem jest Polska. Odkryłam właśnie klasztor klarysek w Starym Sączu. Siła duchowa płynąca z tego miejsca to najlepsze SPA. Wypiękniałam. Polecam!
Joanna Kos z Nowego Targu
Dziękujemy serdecznie! Widać, że bratnia z pani dusza. Pełna zgoda, że pieniądze nie są najważniejsze. Pełna zgoda, że działanie dla innych (i polskości) daje szczęście. Pełna zgoda, że wakacje aktywne to lepsze wakacje. Ale mimo wszystko, kiedy tak pada i pada, człowiek za słońcem tęskni...
Po raporcie Millera
Raport komisji Jerzego Millera wyjaśnił znacznie mniej niż dziennikarze badający tę sprawę. Dymisja ministra Klicha, który od początku nie nadawał się na to stanowisko, to zabieg podobny do dymisji Schetyny podczas afery hazardowej. Rząd po raz kolejny pokazał, że nie ma odwagi do działania. Zamiast tego rozdaje awanse i ordery. To, że prawdy nie poznamy nigdy, było wiadome w momencie, kiedy wrak samolotu niszczał na Siewiernym. W pracach komisji upatrywałem możliwości zmian w polskim prawie, które usprawnią działanie państwa. Wypada tylko podziękować dziennikarzom, że przez cały czas próbowali dążyć do prawdy i nie oszukiwali czytelników.
Pozdrawiam, Jarosław Biruk
Jak pan widzi, czwartkowe dymisje na szczęście pokazały, że nie rozejdzie się wszystko aż tak po kościach. Wcześniej jednak rzeczywiście mieliśmy zadziwiające cuda, jak awans na stopień generała dywizji dla szefa BOR generała Janickiego. Pisał o tym wielokrotnie na naszych łamach zajmujący się dociekliwie tematem tragedii smoleńskiej red. Marek Pyza. Podsumowując – trudno się z panem nie zgodzić, że wszystko jest tak straszliwie chaotyczne i niespójne, iż rodzi podejrzenie o to, że władze kierują się wyłącznie sondażami.
Zwolnienie za „URz”
Droga Redakcjo,
ponieważ kolega zainteresował się nowym tygodnikiem, położyłem w kuchni naszej firmy dwa numery „Uważam Rze”, żeby było co poczytać do obiadu. Musiałem je stamtąd zabrać, bo szef zagroził, że mnie wyrzuci. To się dzieje naprawdę.
Pozdrawiam, Paweł
(nazwisko do wiadomości redakcji)
PS Pracuję w sporej firmie zajmującej się reklamą.
No tak. Nie wiadomo, czy śmiać się czy płakać. Lepiej chyba się pośmiać. To szaleństwo musi kiedyś minąć. A na pocieszenie dodajmy, że my z kolei borykamy się z takimi zagraniami jak donosy red. Mariusza Kowalczyka z pisma „Press”, który mówi o nas reklamodawcom kłamliwe rzeczy, a potem pyta, czy nadal zamierzają się u nas reklamować. Odpowiedź na pytanie o skuteczność takich metod będzie ważnym wskazaniem, jaką mamy demokrację.
Dlaczego nie wrócę?
Od pewnego czasu zastanawiam się nad powrotem do Polski. Oprócz zasadniczego pytania, z czego się tu utrzymam, dochodzi jeszcze jedna kwestia. Czy wytrzymam?
Mamy rok 2011, a w Warszawie jakby czas się zatrzymał i nic się nie zmieniło od czasu mojego wyjazdu pięć lat temu. Wybrałyśmy się z koleżanką do Dekady, klubu, który był bardzo popularny 10 czy 15 lat temu. Byłam tam stałą bywalczynią. Przy drzwiach zawsze panowała nieuzasadniona selekcja, ale ze względu na częste bywanie, a także atrakcyjną koleżankę, która przyciągała facetów, rzadko byłyśmy niewpuszczane.
A nawet jak to się zdarzyło, to niespecjalnie mi to przeszkadzało. Więc aby odnowić stare wspomnienia, wybrałyśmy się tam w sobotę. Tłumów nie było i nie było także zamkniętej imprezy. Nie dostąpiłyśmy jednak zaszczytu wejścia do klubu, bo młodociana dziunia na wejściu oceniła nas, że albo jesteśmy za stare, mało atrakcyjne, więc faceci nie będą wydawać kasy na drinki i same nie mamy zbyt dużo kasy, albo pewnie szukamy męża etc… Coś tam bąknęła o kartach klubowych, co było ewidentnym i przez lata wyświechtanym kłamstwem. Słyszałam to nieraz. (...)
Może w końcu ktoś by się puknął w głowę w Polsce i uznał takie zachowanie za nielegalne, bo tak naprawdę nie jest to nic innego jak dyskryminacja na tle płci czy wieku. Jest to tak zwana dyskryminacja pośrednia, nielegalna w Unii.
Gosia Russell
Akurat zwyczaj selekcji chyba przyszedł do nas z zewnątrz. Ale to, co w społeczeństwach Zachodu bywa ekstrawagancją dla bogatych, u nas przerodziło się w patologię. Tak to bywa. Przykro nam, że spotkało panią coś takiego. Jednakże sama pani stwierdza, że wcześniej, gdy panią wpuszczano, nie przeszkadzał pani ten zwyczaj. Warto więc bić się o zasady zawsze i wszędzie, nawet kiedy nas nieprzyjemności nie dotykają. Gdy jednak zezwalamy na łamanie standardów, sami możemy paść tego ofiarą w przyszłości. Czy dotyczy to klubowej selekcji, czy cichej zgody na ograniczanie wolności słowa.