Robi się głupio
Termin "mediota" nieprzypadkowo rymuje się z terminem "idiota", trzeba bowiem być niespełna rozumu, by brać serio przedwyborcze obiecanki - cacanki ścigających się partii i polityków. Tym wśród nich, co mają do dyspozycji media elektroniczne (dziś to PO - "tele full wypas", wszystkie stacje), jest łatwiej uwodzić społeczeństwo rytualnymi "gruszkami na wierzbie", "bajer - kitem", "mową - trawą". Prawdziwość tego typu obietnic jest taka, jak w Radiu Erewań, które bawiło ludność PRL-u. Słuchacze pytali, radiowce odpowiadali:
- Czy to prawda, że w Moskwie na Placu Czerwonym rozdają rowery?
- Prawda. Tylko nie w Moskwie, a w Leningradzie. I nie na Placu Czerwonym, a na Newskim Prospekcie. I nie rozdają rowerów, tylko zabierają zegarki.
W dzisiejszych "okolicznościach przyrody" III RP Radio Erewań wygląda tak:
- Czy to prawda, że w Belgii kastrują chemicznie pedofilów?
- Prawda. Tylko nie w Belgii, a w Polsce. I nie chemicznie, tylko politycznie. I nie pedofilów, lecz kibolów.
Przełożyć to można bez trudu na autostrady, szpitale, stabilność cen, rozwój gospodarczy i naukowy, et cetera. Papierkiem lakmusowym - drobnym, bo drobnym, ale symptomatycznym - są choćby fotoradary drogowe. Cztery lata temu (2007) Donald Tusk krzyczał do tłumu w Poznaniu:
- Zauważyłem też fenomen. Drogi są coraz gorsze, a na ulicach pojawiły się fotoradary!... Polacy mają być kontrolowani w każdym miejscu!... Utrudnić ludziom życie do maksimum, a na końcu skontrolować ich wszystkich bez wyjątku! To jest filozofia PiS! Tylko facet, który nie ma prawa jazdy, może wydawać pieniądze na fotoradary, a nie drogi!
Kilka miesięcy później zwycięska Platforma Tuska wniosła do Sejmu projekt ustawy zwiększającej dziesięciokrotnie (!) liczbę fotoradarów. A dobrych dróg dalej nie ma. Na tym właśnie polega zabawa w demokrację prywiślańską - na matoleniu matołków przez matołów.