W Polsce, czyli nigdzie
Morawiecki w „Głubince” opisuje miejsca i ludzi, których siłą jest bylejakość
Głubinka to rosyjska prowincja. Skąd zatem głubinka w tytule „Reportaży z Polski”? Po trosze z przekory – Morawiecki, autor reportaży z Syberii i świetny znawca rosyjskich realiów, wytrąca nią czytelnika z błogiej nieświadomości. Przeciętny Polak, pełen europejskiej wyższości w stosunku do Rosji, nie zauważa bowiem, że głubinka to nie tylko azjatyckie pustkowie, ale też tereny znacznie nam bliższe.
Głubinka Morawieckiego to dolnośląskie miasteczka, które nigdy nadmiernie nie tętniły życiem lub takie, w których życie zamarło po ustrojowych przemianach. To Polska B, która znajduje się kawał w bok od szosy głównej. Ale to także zakazane dzielnice wielkich miast, które przycupnęły w cieniu oświetlonych centrów.
Trudno nam je zrozumieć, bo największa siła, a zarazem największa groza prowincji – jak przekonuje Morawiecki – polega na tym, że jest ona do bólu zwyczajna. A to, w epoce promocji wszelkiej niecodzienności, jest trudne do przyjęcia.